wtorek, 2 lutego 2010

Historia pewnego Teatru... cz.3

Pomysł na nową Morfinę był prosty i iście szatański. Chcieliśmy tym razem stworzyć zupełnie różne kontrastujące ze sobą krainy. Dolna Morfina ze swoim sielankowym klimatem, pięknym lasem i łąką przyciągała osoby o romantycznym uspokojeniu, w górnej gdzie stanął po raz trzeci nasz teatr walały się zwłoki, przelewała krew, a całości dopełniały wrzaski torturowanych kobiet i dzieci… Otwarcia dokonano 23.06.2009 po niemal miesiącu budowania. Nie ukrywam, że dla mnie największą frajdę stanowiła kreacja górnej Morfiny, gdzie mogłem wyżyć się na swoich horrorowych instynktach. Pracowaliśmy jednak jak zwykle wspólnie i każdy z naszej trójki miał spory wkład w całościowy obraz Morfiny. Niestety Teatr nieco podupadł i jakoś brakowało nam werwy na nowe projekty… Oczywiście prowadziliśmy to co lubiliśmy czyli wieczorki literackie, Aelle Questi która dołączyła do naszego zespołu, próbowała zintegrować jakoś społeczność odwiedzającą Morfinkę organizując kalambury i wieczorki w gazebo, ale…

Sytuację odmieniło tak na dobrą sprawę pojawienie się w naszym zespole Jacka Shorta. Jego wielki zapał i niezwykły talent sprawiły, że na nowo naładowaliśmy akumulatory. Najpierw na deskach Morfiny pojawiła się nasza ulubiona Dżumalia Dżekson.



Spektakl był już znany z wcześniejszej premiery w PC, jednak do dziś ze wzruszeniem i łezką w oku wspominam perypetie wiecznie pechowej kobiety w którą wcielił się Jacek.

W miedzy czasie wydarzyły się dwie ważne dla Morfinki rzeczy. Z projektu odeszła Lilika Arado i we dwójkę z Jantarką zostaliśmy jedynymi właścicielami całego projektu. Po drugie pewnego dnia zabłądzili do nas Lakua Ariaga i Pupito Abrahams, duet tworzący w SL zespół Engrama – zachwyceni Teatrem zapytali czy mogliby tu zagrać koncert. Oczywiście ochoczo zgodziliśmy się na to i 4 sierpnia na deskach Morfiny pojawiła się muzyka… Chyba właśnie wtedy pojawiła się w mojej głowie myśl, ze to jest to co jeszcze chciałbym robić w Second Life - cieszyć ludzi muzyką na żywo. Od początku mojej obecności w Sl marzyłem bowiem o klubie bluesowym. Po krótkiej naradzie z Jantarką, bowiem tak ważne decyzje podejmowaliśmy zawsze wspólnie, przystąpiłem do działania i po dwóch tygodniach budowy stał przede mną wymarzony klub… Na szczęście pojawiła się w nim również szybko Aelle Questi, która znalazła sposób na ściągnięcie do nas muzyków ze świata i 13.08.2009 koncertem muzyka o wdzięcznym nazwisku Obeloinkment Wrigglesworth (ktoś to wymówi?!?) zainaugurowaliśmy działalność Smelly Cat. Na deskach tego klubu do dziś stanęło kilkunastu wykonawców, za każdym razem przyciągając tłumy publiczności. Z radością mogę powiedzieć, że choć w pewnym okresie Smelly zdominował działalność Morfiny – ponieważ był jej nierozerwalną częścią był jednym z jej najbardziej udanych elementów. Największym odkryciem Smelly była z pewnością wpierw JoAnn Diavolo, a później Janusz Zapatero - nasze dwie polskie gwiazdy, których występy przyciągają niezmiennie najwięcej polskiej publiki przed monitory... Ale wróćmy do sedna czyli do Teatru :)

Po koncercie Engramy pojawił się jeszcze jeden ciekawy pomysł – galeria sztuki. Zaczęło się niewinnie wystawą fotografii hiszpańskiej artystki Lakui Ariagi, którą otworzyliśmy 05.08.2000, później zdecydowaliśmy się kontynuować działalność i na dole tuż obok klubu Smelly Cat stanęła Galeria Morfina – kolejny element projektu Morfina nie mający wiele wspólnego z Teatrem, ale bardzo dla Morfiny jako miejsca realizowania pasji ludzi ważny. Pojawiły się tam prace Natalii Blister a później Mirosława Sołtysa. Jako przeciwwaga dla wyraźnie bluesowego Smelly Cat pojawiły się na krótko dwa inne projekty – stworzony głównie przez Natalię Blister klub Stodoła (który nie zdążył na dobre zaistnieć) i wykreowana przez Jantarkę i Vanilię Pralnia – klub tylko dla kobiet. W Morfinie w tym okresie pracowało wiele osób, które tu właśnie zatrzymały się i znalazły swoje miejsce na ziemi – nie zmieniło się jednak jedno. Do samego końca Morfiny to Jantarka i ja byliśmy jej właścicielami i wspólnie z naszym sponsorem, który chciał pozostać anonimowy utrzymywaliśmy istnienie naszego projektu.

W mojej głowie od dłuższego czasu istniał pomysł mrocznego przedstawienia. Dzięki obecności w projekcie Jacka Shorta udało mi się go zrealizować niemalże dokładnie tak jak to sobie zamierzyłem. Trumna, której autorem i głównym aktorem ujrzała światło dzienne (lub nocne) w Halloween 2009.



Była to mała rewolucja w naszym teatrze, ponieważ idąc wzorem Jackowych projektów zdecydowaliśmy się całość nagrać i udźwiękowić co uwolniło nas od typowych bolączek Second Life, crashy, lagów, urwanego voice. Udało się, aż nadto dobrze, choć kiedy dziś słucham Trumny widzę ile rzeczy mogłem zrobić lepiej :). Autorką scenografii była Jantarka, udźwiękowił całość Jacek Short – głosy naszej trójki pojawiają się również w nagraniu spektaklu.

Po sukcesie Trumny Jacek nie zasypiał gruszek w popiele. Prawdziwy wulkan energii i pomysłów miał plany na wiele, wiele spektakli, ale z powodów osobistych musiał je odsunąć na plan dalszy. Zamiast tego w listopadzie udało nam się do Morfiny zaprosić pewną małą dziewczynkę która wymachując koszyczkiem do łez doprowadziła naszą publikę. Czerwony Kapturek był tylko małym teatralnym epizodem – jednak do dziś jest ciepło wspominany przez wszystkich.



Jedynym w pełni autorskim projektem Jacka zrealizowanym pod skrzydłami Morfiny było „Za ścianą” – mroczna opowieść o człowieku, który zamordował własne dziecko. Premiera miała miejsce 26.11.2009 – sztuka była monodramem i wywołała wiele emocji w publiczności. Jacek sam stworzył kostium a przy scenografii pracowałem wraz z Vanilią i Jantarką.



Niestety „Za ścianą” było ostatnim projektem, który udało nam się wspólnie zrealizować w Teatrze Morfina.

W listopadzie udało nam się po likwidacji Wyspy Play zaprosić do współudziału w projekcie Cytrynkę Matovą – która zachowując pełną niezależność repertuarową i budowlaną przeniosła swoję Cytrynową Krainę właśnie do Morfiny. Do Smelly Cat zawitały pierwszo czwartkowe spotkania z Mechaniczną Cytryną, a w soboty zaczęliśmy spotykać się podczas Cytrynowych audycji radiowych.

Atmosfera w zespole zaczęła gęstnieć pod koniec listopada. Na dobrą sprawą jedynym projektem działającym w Morfinie w grudniu i styczniu był Smelly Cat. Morfina zbudowana była na emocjach – kiedy emocje wygasły, zmieniły się straciła rację bytu.
Ostatnim projektem sygnowanym mianem naszej Morfiny, choć prowadzonym już w bardzo już napiętej atmosferze był wielki finał WOŚP 10.01.2010. Na wielkiej scenie bawił się cały polski świat SL – a dla mnie osobiście było to ukoronowanie działalności naszej Morfiny.

11.01.2010 Nasza Morfina, zarówno jako Teatr jak i jako projekt, przestała istnieć.

1 komentarz:

  1. Patos patos i pieknie ulozone slowa. Zapomniales o tym,ze Lilke praktycznie wywalilismy z Morfiny, oskarzony o kradziez nie chciales sluchac, ze moze jednak warto sie z nia dogadac. Zapomniales ze motywatorem do zmian w Morfinie bylam Ja - Lilce sie nie chcialo, a Ty jak zawsze słomiany zapał. Przestan czlowieku slizgac sie na slowach. Smelly Cat bylo twoja zachciewajka i nia pozostalo - ma tylko tyle wspolnego z Morfina, ze powstala na tym landzie...
    Adamus...ty masz tendencje do zabielania faktów - Ja to wiem najlepiej. Czemu w swojej szczerosci nie podales tychze tajemniczych przyczyn wygasniecia uczuc ? Czemu nie przyznajesz sie do skradzenia bloga i smiesznych zabaw w grupie... czlowieczku... :))))))))))) zal zal zal.
    czekaj jak to mowiles - psy szcekaja a karawana jedzie dalej... tylko tutaj - karawana jedzie, a jeden desperat ciagle sie na nia rzuca... bez senu czlowieku.
    :DDDDDD

    OdpowiedzUsuń