Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Smelly Cat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Smelly Cat. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 maja 2011

O naiwności mojej osobistej

Czasem jestem naiwny. Każdy chyba jest. Wydaje mi się, że jeśli komuś zaufam to dostanę w zamian to samo, a często świat w takich sytuacjach daje mi kopa w dupę. Zazwyczaj tylko raz na szczęście, bo drugi raz już nie pozwolę na to samo.
Second Life zmienił mnie. Dziś widzę to wyraźniej niż kiedykolwiek, kiedy myślę o tym co było, co jest i być może kiedyś jeszcze będzie. Nauczył mnie dystansu do spraw i ludzi. To co w RL okazało się być nieocenione w pracy i relacjach z innymi w SL zwyczajnie się nie sprawdza. Ludzie schowani za szybami swoich monitorów zwyczajnie często chcą tylko brać nie dając nic w zamian.

Smelly Cat został chwilowo (mam nadzieję) zamknięty. Gdyby nie ludzie, którzy szczerze dopingują Wonnego Kota do powrotu, chyba dałbym się ponieść fali zniechęcenia które ogarnęło mnie w momencie kiedy uświadomiłem sobie jak łatwo niektórym, zwłaszcza tym, których miałem za ludzi życzliwych i honorowych przychodzi niewywiązywanie się z umów i łamanie danego słowa. A tak jeszcze chce mi się pobyć z tymi, którzy lubią Śmierdziucha :). W głowie kołacze się mi jednak również myśl, że poza pikselowym Second Life musi też być jakieś inne życie, inni ludzie.
Tak czy inaczej zamykam pewien rozdział pikselowego żywota i… Usilnie myślę co i gdzie dalej :).

Wiecie co? Będzie dobrze :D

środa, 11 sierpnia 2010

Pierwsze urodziny Smelly Cat Blues Club 13.08.2010



Zapowiedź dźwiękowa do posłuchania :)



Kochani!

Ciężko w to uwierzyć, ale za parę dni mija rok od kiedy na deskach klubu Smelly Cat stanął pierwszy artysta. Tak, tak, Smelly Cat rozpoczął swoje działanie w ramach projektu Teatr Morfina dokładnie 13 sierpnia 2009 roku. Wówczas nie wierzyliśmy i nie śniliśmy, że wyrośnie nam na piękny klub, w którym promuje się dobrą muzykę. A mamy czym się chwalić :). Ponad 30 koncertów na żywo, odkrycie dwóch cudownych polskich muzyków, transmisje koncertów ze świata realnego, wielki festiwal bluesowy, który odbił się szerokim echem w Second Life, wieczorki literackie z horrorami, erotyką i bajkami, udział w wielkim finale WOŚP i współorganizacja akcji pomocy powodzianom – oj działo się działo :) na deskach naszego klubu grali artyści z całego świata min z Polski, USA, Niemczech, Argentyny, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Japonii i wielu innych krajów.
Pora godnie uczcić to święto – zapraszamy Was więc w najbliższy piątek 13 sierpnia do klubu Smelly Cat w Bigosie, gdzie na naszej scenie od godziny 21 czekają na was – jak zwykle muzyczne atrakcje :).

Na początek po raz pierwszy specjalnie dla nas w Smelly wystąpi osoba, bez której ciężko dziś wyobrazić sobie istnienie Smelly i Cytrynowej Krainy – tak nie mylicie się pierwszy koncert zagra dla nas Cytryna Matova, a zaraz po niej wystąpi ten, którego koncert w ubiegłym roku zainicjował działalność naszego bluesowego klubu – Obeloinkment Wrigglesworth. W trakcie koncertów i po nich zapewniamy wiele dodatkowych atrakcji multimedialne wspomnienia z działalności naszego klubu, wystawy fotografii i upojna impreza do białego rana którą poprowadzą Matt Slavicz i mówiący te słowa Adamus Inglewood.
Nie może Was tam zabraknąć – przypominamy – piątek 13 sierpnia godzina 21.00 w klubie Smelly Cat

Szczegółowych informacji będziecie mogli szukać na naszym blogu na forum http://secondlife.pl, oraz w naszej grupie :)

W imieniu ekipy bluesowych przyjaciół z najbardziej bluesowego klubu w Polsce zaprasza

Adamus Inglewood

piątek, 6 sierpnia 2010

Horrorowo w Smelly Cat :)

Dziś w nocy spotkaliśmy się po raz kolejny w Smelly Cat, a pierwszy raz po naszej przeprowadzce do Bigosu na wieczorze z horrorami :) Publiczność jak zwykle dopisała tłumnie i przy naprędce skleconej horrorowej scenerii mogliśmy troszkę się postraszyć :)

Garść fotek - które otrzymałem od Stokrotki - wrzucę niebawem na bloga Smelly Cat, a tu chciałem wam pokazać tylko niespodziankę jaką przygotowałem na dzisiejszy wieczór. :)

Poniżej znajdziecie nagranie jednego z opowiadań, przygotowane wcześniej. Tekst stworzył sam cesarz horroru - Stefek Król, a nagrać i zmontować pozwoliłem sobie samodzielnie i własnoustnie :)

Miłego odsłuchu :)

środa, 9 czerwca 2010

Czasem duże rzeczy rodzą się z niczego...



Czasem duże rzeczy rodzą się z niczego.

Któregoś dnia posprzeczałem się nieco z moim Słonkiem, które twierdziło, że SL pogrążony w swoich rozrywkach zupełnie oderwał się od rzeczywistości. Że tam gdzieś tysiące ludzie walczą z powodzią a my w SL w ogóle tego nie zauważyliśmy. Chyba troszkę miała rację. Pomyśleliśmy czy możemy to zmienić i... Postanowiliśmy zebrać tyle kasy ile się da i wpłacić wszystko na rzecz fundacji pomagającej powodzianom. Nie miała to być wielka akcja - ot mała prywatna zbiórka podczas organizowanych w Smelly koncertów.

Zupełnie nie przyszło mi do głowy, że taka zbiórka może się komuś nie podobać, ale jak to zwykle z naszymi rodakami bywa pojawił się niosący światłość znawca, który zaczął podważać najpierw legalność zbiórki (choć w myśl polskiego prawa lindeny to nie pieniądze :D), a potem wiarygodność organizatorów. W sumie powinienem jednak być mu wdzięczny, bo dzięki jego kretyńskim wynurzeniom udało się zrobić coś fajnego. W przypływie emocji zadzwoniłem do PCK i zaproponowałem współpracę. Od tej pory nasza zbiórka odbywa się pod auspicjami tej szlachetnej organizacji :)

Ale to nie wszystko - postanowiliśmy pójść za ciosem i zaangażować w akcję jak najwięcej ludzi. Sami możemy przecież niewiele, ale razem...

No i zaczęło się polskie bagienko. Jak sępy zlecieli się prawdziwy rockandrollowcy. Nie będę powtarzał jakie kretynizmy wypisywali kto ma ochotę znajdzie i pośmieje się :) Dość powiedzieć, ze nawet niektórzy z nich zdecydowali się na operację zmiany płci, zakładając anonimowe konto i rzucając swoje pseudo intelektualne uwagi - głównie pod moim adresem. Co zabawne nie udało im się nawet zauważyć jak wielkich idiotów sami z siebie zrobili. :) Co cieszy nie znaleźli na forum żadnych popleczników. Najmądrzejszą rzecz i najlepszy komentarz do onych światłych inaczej avatarów skierowała Madelaine:

Niektórzy tylko wielkie halo słyszą. Echo? Bo w pustym dobrze niesie.


Tylko, żeby niektórych bluesfuckersów echo nie zabiło... Bo dudni aż w Smelly słychać.

W każdym razie należy się im podziękowanie - co niniejszym czynię. Skutek ich działań poprzez oszczerstwa, które nabazgrali w szale bezsilnej wściekłości jest dokładnie odwrotny - społeczność SLowa zjednoczyła się w dobrej sprawie. Do akcji przyłączyło się kilka landów i firm: Bigos, Piwnica pod Aniołami, Cytrynowa Kraina, Podex, a nawet Teatr Królewski. Dziś będziemy rozmawiać z kolejnymi, również zagranicznymi. Razem uda nam się pomóc.

Przykre jest tylko to, że są ludzie, którzy z powodu osobistych ansów w bezsilnej złości próbują zadeptać wszystko na co sami nie wpadli. Co ciekawe hipokryzja sięga zenitu - osoby, które dziś piszą że takie akcje są be i do dupy same chętnie pomagały, a nawet współorganizowały WOŚP w Second life. Co się zmieniło? Prawdziwi rockandrolla nie pomagają już w świecie wirtualnym? A może to za bardzo bluesowe? :D Ale to w sumie ich problem. Jedyne co można zrobić to olać ich totalnie. Sami zdechną z żalu i nienawiści.

Psy szczekają karawana jedzie dalej - kurde jakie to prawdziwe :) My robimy swoje. I nie damy się ani zastraszyć ani zakopać w bagnie.

Wiecie co? Świat jest jednak zajebiście piękny :) - dziękuję wszystkim którzy włączyli się do akcji pomocy - damy radę zrobić coś naprawdę fajnego. I jeszcze jedno - oczywiście zrobimy wszystko aby pomóc jak najwięcej - ale ile nie zbierzemy to akcja już i tak ma pozytywne skutki. :D I tak trzymać :)

Aha - naszej pierwszej skarbonce jest już ponad 10 000 lindenów :)

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Pachną mi wakacje :)

Wiem że zapewne niektórzy się wkurzą, ale muszę to napisać: wiecie że za trzy tygodnie wakacje? :) Cieszy mnie perspektywa dwóch miesięcy które będę mógł poświęcić na przyjemności i małe radości z tymi którzy są dla mnie najważniejsi i w RL i w SL :)

Spokój wielki mi ostatnio towarzyszy :) I tego mi od długiego czasu było trzeba.

W Smelly szykuje nam się baaaaaardzo pozytywny muzyczny tydzień - jutro i pojutrze koncerty, w piątek Cytrynka kręci imprezę country, w sobotę audycja a w niedzielę mam nadzieję przeżyć recital Cytrynki live. Jeszcze do tego uruchamiamy w końcu nasz mały sklepik z moim Słonkiem i... świat jest piękny.

Fajny demot wpadł mi w ręce (dzięki Stosia :)) . Musiałem go Wam pokazać.



I do posłuchania z dedykacją :)

czwartek, 3 czerwca 2010

Kiedy człowiek pomyśli, że...

Kiedy tylko człowiek pomyśli, że jest nudno spod ziemi wylezie takie coś :)


[6:09] Maksymilian Tylman: Siema
[6:09] Maksymilian Tylman: dali mi na forum secondlife.pl bana do jutra do 13:00 bo mysla ze ten caly blogger to ja
[6:09] Maksymilian Tylman: jak ja gram na kafejce a na akfie jest te samo ip i graja tu w sl rozni debile
[6:10] Maksymilian Tylman: a to ze ja akurat tez gram to czysty przypadek
[6:10] Maksymilian Tylman: ale przejde do sedna
[6:10] Maksymilian Tylman: jak cos to wal smiało
[6:10] Maksymilian Tylman: chetnie pomoge tez finansowo
[6:22] Adamus Inglewood: :D
[6:22] Adamus Inglewood: dobry zart
[6:26] Maksymilian Tylman: cos zrobiłem?
[6:26] Maksymilian Tylman: czemu?
[6:26] Maksymilian Tylman: podaj powud bo inaczej wyjasni to LL
[6:27] Maksymilian Tylman: ok pisze do LL pozegnaj sie z klubem
[6:27] Adamus Inglewood: :)
[6:28] Maksymilian Tylman: już raport poszedł teraz udam sie do Generała Sztabu Kontroli Gospodarki SL
[6:28] Maksymilian Tylman: pozegnaj sie z klubem
[6:28] Adamus Inglewood: :D
[6:29] Maksymilian Tylman: przyjdzie ci tez w realu za tego bana zaplacic
[6:29] Adamus Inglewood: :DDDDDDDDDDDDD
[6:29] Maksymilian Tylman: a narazie dam ci muted
[6:29] Adamus Inglewood: czuje sie strasznie ukarany :D


Oczywiście screeny posiadam :)

:D

Edycja: Jest ciąg dalszy :)

[6:48] Maksymilian Tylman: Spodziewaj sie gosica w klubie
[6:48] Maksymilian Tylman: ten gosc zabierze ci klub
[7:10] Adamus Inglewood: :) spodziewam sie
[7:10] Maksymilian Tylman: juz byl pewnie
[7:10] Maksymilian Tylman: bo on tylko wlazi na dach ejectuje avki i zabiera lokale
[7:10] Adamus Inglewood: :D
[7:11] Maksymilian Tylman: a i nie mysl ze se pgorasz w sl
[7:12] Maksymilian Tylman: oprucz zabrania klubu masz kasacje konta
[7:12] Maksymilian Tylman: L$ z twojego konta przechodzi do mnie jako odszkodowanie
[7:12] Maksymilian Tylman: natomiast klubem zajmie sie LL
[7:12] Adamus Inglewood: :D
[7:12] Adamus Inglewood: nie miales przypadkiem mnie zmutowac?
[7:12] Maksymilian Tylman: zmutowac?
[7:12] Maksymilian Tylman: ahhaaa
[7:12] Maksymilian Tylman: dziecko drogie nawet nie wiesz co to znaczy
[7:13] Adamus Inglewood: http://slface.blogspot.com/2010/06/kiedy-czowiek-pomysli-ze.html
[7:13] Adamus Inglewood: moze inaczej :)
[7:14] Maksymilian Tylman: a teraz dodatkwoo sie obciazyles bo w sl karalne sa publikacje rozmow posrednich
[7:14] Maksymilian Tylman: w rl sie nie wyplacisz za to
[7:14] Maksymilian Tylman: muted
[7:14] Adamus Inglewood: nie pisz tak szybko bo nie nadazam na bloga i forum wrzucac :)

niedziela, 30 maja 2010

Poniedziałkowo

Mhmmm nie lubię poniedziałku. Ale ten nie wydaje mi się tragicznie paskudny. Po pierwsze tydzień to wyjątkowo krótki - trzydniowy zaledwie w pracy, po drugie perspektywa miłej pracy z moim Słonkiem w sklepie nastraja mnie jakoś optymistycznie :). Poza tym jakoś mi pozostał jeszcze bardzo miły nastrój z wczorajszego wieczoru z erotykami w Smelly, to rewelacyjne uczucie kiedy przychodzi aż tyle osób złaknionych pozytywnych emocji ;), mam nadzieję, że było Wam wczoraj conajmniej tak przyjemnie jak mi, a mi... No cóż czy mogłoby być nieprzyjemnie kiedy na kolanach miałem TAKĄ kobietę? :*, Mrrrrrau :). Pytanie retoryczne :).

Po raz kolejny okazuje się, że Trójka potrafi być niesamowitym źródłem muzycznych inspiracji. Znalazłem w niej właśnie nutę na dziś. Troszkę bardziej rock&rollowo - ale kocham tego faceta i jego gitarę :).



Swoją drogą niezłe spotkanie, co? Waglewski, Maleńczuk i Abradab :) Ale efekt... Hmmmm mniamuśmy :)

Kiedyś marzyłem, żeby grać jak Wojtek Waglewski, jednak do dziś dla mnie facet pozostaje niedoścignionym wzorem. Człowiek jest niesamowity, brzydal (jak ja :)), praktycznie bez wokalu, potrafi zahipnotyzować mnie swoją muzyką ilekroć pojawia się na scenie. No uwielbiam gościa :)

poniedziałek, 24 maja 2010

Sekta Wonnego Kota :)

Zauważyłem, że strasznie dużo ostatnio się uśmiecham :). Nawet tu na blogu kiedy czytam ostatnie tytuły wpisów to prawie każdemu towarzyszy uśmiech. Kurde dobrze mi :) A nawet jak na chwilę przestaję się uśmiechać to sieć dostarcza mi takich obrazów i tekstów, że nie sposób pozostać na dłużej poważnym :)

Ale co to ja chciałem... A Sekta :) Założyłem sektę. W Second Life. Serio. Zostałem pierwszym Guru wyznawców Kota Śmierdziuszka, zwanego (po niepoprawnej angielskiej translacji, aczkolwiek uświęconej mocą nadaną mi przez jego Boską Miłość Elvisa Presleya) Wonnym Kotem. Warunki przyjęcia są trudne. Chyba. Bo jeszcze nie wiem jakie są. Wymyślę. :) Na razie ustaliłem sobie w późnych godzinach wieczornych jedno przykazanie. "Obyś przy bluesie tańczyć potrafił".

Będę okrutnym Guru. Innowierców tępił będę. Piorunem. Tym od Zeusa. Jak pożyczy. Bo w ryja.

Czasem ludzie pytają mnie czemu Smelly Cat. Kurde nie mam jakiejś fajnej historyjki na to. Mógłbym wymyślić, że ufo, czy Rademenes, ale kurde nie. Ot trywialnie. Są dwa seriale które pasjami zawsze uwielbiałem: Przyjaciele i Przystanek Alaska. Ten drugi - czyli Przystanek - mizerny wprawdzie ale był już w SL. Central Perk też już znalazłem kiedyś w Slowym Nowym Yorku. A Wonnych Kotów jak na lekarstwo. No to jest :) Jaki jest kot i co robi każdy widzi więc nie trzeba o tym pisać, ale fajnie czasem wspomnieć o tej szalonej sekcie :)

Tytuł serialu okazał się być kosmicznie proroczy. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że SL może być tak spokojnym i miłym miejscem. Że można mieć wokół siebie samych życzliwych ludzi, którzy wyciągną rękę zawsze, bez napinania się i warunków. Tak o Was wierni wyznawcy mówię :) Wiem, że rzadko (:D) Wam to mówię, ale kosmicznie cieszę się, że jesteście. Bo bez ludzi ten pikselkowy świat naprawdę traci sens. Dzięki więc wam wszystkim: Kasia (szukamy dziś fabryki czekolady, żeby dosłodzić - ktoś wie gdzie to?!?), Asia, Matt, JoAnn, 1001 dniowa Ryfka :), nie sposób też pominąć wspierających nas dzielnie sekcji Bigosowych - z Roxaną i Stośką na czele :P, i Cytrynowych - Cytrynki i Drusia :) i wszystkich innych, którzy przychodzą czasem się uśmiechnąć i zaczerpnąć z muzyki Wonnego Kota - Morri, Mad i wielu wieeeeeeeelu innych :). Dobrze wiedzieć, że są ludzie którym chce się coś łączyć i budować wspólnie w SL.

A teraz razem i na całe gardło :):




No. I to są PRZYJACIELE :)

P.S.: Albo nie... :D

środa, 19 maja 2010

Nieoczekiwane miłe wsparcie :)

Nie ukrywam, że zależy mi na dobrej promocji dobrych imprez z muzyką na żywo w Second Life - tym bardziej cieszy mnie każde wsparcie jakie jest nam udzielane przy okazji organizowanych w Smelly imprez :)

Tym większą radochę miałem, kiedy ujrzałem, że informacje o naszych koncertach czasem goszczą nawet na największej polskiej stronie o SL - Freebiesowie prowadzonym przez Madelaine i jej Przyjaciół:

Blues mieszka w Polsce
Muzycznie

Miło wiedzieć, że ludzie doceniają naszą pasję :)

Dziękuję Madelaine :)

PILNE - Angelica Svenska koncert w Smelly Cat już dziś :)



Wiecie? Już szykowaliśmy się na koncert Marka o godzinie 22.00, kiedy nagle odezwała się do nas Angelica Svenska - jedna z najlepiej rozpoznawalnych postaci na Slowej scenie muzycznej i zapytała czy może pograć dziś w Smelly :) Sami przyznajcie - nie sposób odmówić tak miłej propozycji. Angelica grała już u nas w grudniu - była wówczas zachwycona polską publiką i klimatem jaki panował wówczas w Smelly Cat, dlatego postanowiła wrócić. Pamiętacie uroczą Szwedkę, która wraz z siostrą na dwa głosy odśpiewała Alleluja Cohena po szwedzku? Tak to własnie ta Pani :)

Dla przypomnienia i porządku:

Angelica jest Szwedką. Jej anielski głos od dawna zachwyca miłośników muzyki na żywo w świecie Second Life. Swoją pierwszą gitarę dostała kiedy miała 6 lat, ale poważniej nauką gry na tym instrumencie zainteresowała się w wieku lat siedemnastu.

W jej repertuarze znajdziecie utwory napisane przez nią samą, ale wykonuje również covery piosenek zespołów i wykonawców takich jak: Jason Mraz, Take That, Calbie Caillat, Neil Diamond, Elvis Presley etc. Niesamowite, ciepłe poczucie humoru, miły głos i dźwięk jej gitary sprawiają, że możemy zagwarantować Wam niesamowitą godzinę w towarzystwie naszej gwiazdy wieczoru.



Zapraszamy na koncert DZIŚ o godzinie 21.00 oczywiście na naszej klubowej scenie w Smelly Cat :)

Nie ma to jak Majster :)



No tak, stało się. 19 lat kibicowania Lechowi Poznań zostało nagrodzone :). W sobotę chłopaki dali radę po wielu latach wywalczyć mistrzostwo Polski. Lubie taki nasz poznański lokalny patriotyzm. To poczucie jedności, a nawet pewną dumę z bycia Wielkopolaninem i Poznaniakiem. Tak wiem, to takie nie polskie. Tak wiem, budzi kosmiczną zawiść ludzi z innych regionów (bo jeśli się komuś coś udaje trzeba mu dokopać :P), choć całkiem dla mnie nie zrozumiałą - bo z naszej dumy nie wynika wcale niższość innych regionów. Owszem pewne anse, czy zaszłości historyczne grają tu rolę - nie bez kozery Poznań nie przepada za miastami gdzie grały mundurowe kluby sportowe, ale statystyczny poznaniak naprawę nie zionie nienawiścią :). Ot jest dumny z tego co dobre w Poznaniu i Wielkopolsce. Fajnie cieszyć się tym co dobre. A zawistnych i chorych, oraz wszystkich "lepszych", trzeba mieć głęboko w... Nosie. I kichać na potęgę.

W ogóle ostatnio jakoś tak wszystko się miło udaje. W Smelly Cat w niedzielę zakończyła się niesamowita impreza - Festival Diavolo. Największą satysfakcję mamy z tego, jak wielu ludzi bawiło się w tych dniach w Smelly Cat. Na pewno było warto poświęcić czas, i energię żeby to przygotować. Opracowuję właśnie podsumowanie festiwalu - poniżej pierwszy filmik.



Mieliśmy odpoczywać po festiwalu w tym tygodniu, ale jak to zrobić jeśli wciąż trafiają do nas tacy muzycy jak Marky Helestein :)

Zapraszamy dziś na koncert już na naszej klubowej scenie w Smelly Cat. Dziś wieczorem o 22.00



P.S.: Coś czuję, że to naprawdę może być baaaaaaaaaardzo dobry dzień. ;)

czwartek, 13 maja 2010

Diavolo w akcji :)

Uwielbiam to uczucie kiedy oczekuje się czegoś niezapomnianego :)

Już dziś o 22.00 w Smelly Cat, coś czego jeszcze w polskim Slu nie bylo - pierwszy dzień Festiwalu Rodziny Diavolo :) Cholernie się, cieszę, że udało nam się zaprosić na scenę muzyków którzy są najlepsi w całym Second Life... Chcecie dowodu? Proszę bardzo:



Ten pan to nie kto inny jak DanLange Diavolo którego usłyszycie dziś o godzinie 23.00 w Smelly :) Nie znam nikogo kto tak gra slidem w SLu. Oj to będzie blues :)
BTW - jakiś czas temu pisałem, ze nie mam marzeń materialnych... Ale ta gitara... Mniaaaaam :)

A tu możecie posłuchać jak śpiewa nasz drugi dzisiejszy gość - Sojurn Rossini teledysk taki sobie, ale wokal? :) Oj czuję, ze Panie szykują majtki i staniki do rzucania na scenę :)




Zapraszam wszystkich - pod sceną (o TUTAJ)znajdziecie już niebawem koszulki festiwalowe oraz bilety :) Weźcie je ze sobą na pamiątkę :)

To co?
Do zobaczenia w Smelly Cat?

:)

niedziela, 9 maja 2010

Zaraz się zacznie :)

Miło jest mieć coś swojego w SL. Jeszcze milej kiedy można się tym dzielić z kochanymi ludźmi. Ale najmilej jest robić coś razem i kochać coś wspólnie. Nawet (a może przede wszystkim) wtedy kiedy jest to muzyka, która porywa za serce :)

Panie i Panowie :)

Za pierwszym razem się nie udało, ale tym razem musi być dobrze. W naszym Śmierdzącym Kocurze już za kilka dni stanie diabelska scena, a na niej przez 4 piękne dni gościć będziemy muzyków, na których (nie ukrywam wcale) na codzień nas zwyczajnie nie stać ;)

Zresztą co ja będę pisał - JoAnn Diavolo zaprosi Was lepiej:







Festival Diavolo ma być spotkaniem ludzi kochających muzykę, zarówno tych stojących na scenie jak i tych, którzy pod sceną festiwalową mają zamiar się bawić. Los chciał, że udało nam się odnaleźć trzech muzyków noszących nazwisko Diavolo w Second Life. każdy z nich ma swój niepowtarzalny styl i każdy robi zawrotną karierę muzyczną w SL. Do tej trójki dołączyliśmy innych muzyków - naszych i ich przyjaciół, ulubionych artystów z Slowych scen. Każdego dnia festiwalu będziemy starać się cieszyć Wasze uszy muzyką w najlepszym wydaniu. Czy nam się to uda? Sami musicie ocenić :)

Zapraszamy już w czwartek wieczorem na scenę w Smelly Cat :)

Muuuuuuuuuuuuuuuuusicie to zobaczyć

:)


P.S.: Miałem tu napisać coś o psach jeszcze... Ale za cholerę nie pamiętam po co? Ktoś wie może?

sobota, 1 maja 2010

Towarzysze i Towarzyszki! Na pochód czas!




Towarzysze i Towarzyszki! Obywatele i Obywatelki! I wy Konie!

Obowiązkiem każdego świadomego avatara jest kultywowanie chlubnych tradycji wolności i braterstwa, które wspólnie z Wami nieść na pierwszomajowych sztandarach dziś chcemy. Dziś 1 Maja, Święto Pracy, dzień, który musimy uczcić razem wspólnym pochodem. Nie może nikogo zabraknąć. Wróg czuwa chcąc rozbić naszą jedność! Obywatelu! Zabierz swojego sąsiada i razem pokażmy światu moc chłopsku robotniczych i miedzyawatarzych więzów.

Wasza przyjaźń z nami i nasza przyjaźń z wami to nasza wspólna przyjaźń! I niech wróg opowiada, że banami podstępnymi boleśnie go katujemy. Niech żale swoje na stronach internetowych wylewa! Nic nie naruszy sojuszu stron bratnich!

Obecność obowiązkowa!

Spotykamy się wszyscy dziś 01.05.2010 o godzinie 21.00 na placu w Smelly Cat skąd pochód nasz barwny wyruszy ustaloną trasą aż na Rynek w Bigosie gdzie czekać na nas będzie sam I Sekretarz. Obowiązują stroje odświętne, pierwszomajowe. Gadgety z epoki mile widziane!!! Część z nich można otrzymać w Smelly i Bigosie - wystarczy kliknąć plakat lub otworzyć notki o pochodzie rozsyłane na grupy Bigosu i Smelly Cat.

Po pochodzie zapraszamy wszystkich na szalone pohulanki w rytmie muzyki z "tamtych czasów" :)

P.S.: UWAGA! Impreza nie ma charakteru politycznego, nie obchodzi nas kto na kogo głosuje itp, nie reprezentujemy żadnej partii i żadnych określonych poglądów. Naszym jedynym celem jest dobra zabawa oraz wspomnienie pewnej historii niektórym z nas najbliższej :) TO TYLKO I WYŁĄCZNIE HAPPENING HISTORYCZNY :)

środa, 7 kwietnia 2010

Wirtualne hipokryzje

Jakiś czas nie pisałem. Święta spędzone u rodziny z oderwaniem się od spraw wirtualnego świata chyba dobrze mi zrobiły, choć nawet tam docierały do mnie sygnały o tym, że w pikselkowie nadal szumi i grzmi i brudy wyłażą drzwiami i oknami.

Czasem korci mnie żeby napisać parę ostrzejszych słów, ale szybko gryzę się w język i stwierdzam (również dzięki ludziom, których mam wokół), że nie warto. Nie rzuca się pereł przed wieprze. Nie da się logicznie rozmawiać z kimś, kto ma tak przerośnięte ego, że potrafi stworzyć sobie alternatywną wizję rzeczywistości i wierzy w to, że wszyscy wokół knują przeciwko niemu, a sam nie potrafi zastanowić się co z nim nie halo i dlaczego gdziekolwiek się nie pojawi zostaje sam jak palec, nawet jeśli stworzy zajebiście piękne miejsce w SLu. Nie da się rozmawiać logicznie z kimś, kto o własne grzeszki oskarżyć potrafi innych, wierząc we własną doskonałość. Kto za plecami krzyczy i próbuje szukać zadymy wszędzie, gdzie pojawi się obok tych, za którymi nie przepada. Kto w alkoholowym widzie potrafi zdradzić wszystko i wszystkich. Kto sztukę manipulacji emocjami innych opanował, jak mu się wydaje do perfekcji, nawet jeśli widzi, że to nie działa. Kto z uśmiechem na twarzy idzie za najbliższy róg i na IM opowiada bzdury na temat tego z kim przed chwilą życzliwie rozmawiał. Więc po co się starać? Nie ma sensu. Kiedy nie ma już żadnych emocji, poza zażenowaniem i litością, milczenie jest jednak najlepszą odpowiedzią. I tak musi pozostać. Bo szkoda już słów.

Tak wiem niepotrzebnie to piszę :). Pewnie gdyby nie to, że ciągle wyłażą jakieś dziwne akcje (tu ktoś coś napisze, ktoś inny plotkuje za plecami i ostrzega) nie napisałbym już niczego. Ale zwyczajnie zaczyna mnie brzydzić hipokryzja i zakłamanie. Nie jestem święty i nigdy się za takiego nie uważałem, mam na sumieniu nieco mrocznych spraw których się wstydzę niektóre z nich udało mi się naprawić inne ciążą dalej, ale chyba właśnie dlatego tak mnie doprowadza czasem do szału, totalnie bezrefleksyjne przekonanie niektórych o własnej wyższości – zwłaszcza jeśli są tylko małymi marnymi krzykaczami, czy wiedźmami o moralności pijanej prostytutki.

Pozytywy tej całej sytuacji? Udało mi się zamknąć mój pikselowy świat na takich ludzi. Robię to co kocham z tymi których kocham. Wokół pojawia się wielu przemiłych ludzi z którymi można konie kraść. W końcu realizuje się sen o tym, że można ze sobą nie rywalizować ale współpracować bo współistnienie Cytrynowej Krainy ze Smelly Cat, czy nasza współpraca z Bigosem to chyba wzorcowa sytuacja, że jednak można i osobno a jednak razem.

A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że wszystko w końcu jest na swoim miejscu. Bez ansów, fochów, oskarżeń, jazd. Bez napinania się szukania spisków, kłótni ze wszystkimi wokół. Ot po prostu wszystko czego chciałem wreszcie się spełniło w Smelly Cat. Wystarczyło otworzyć szerzej oczy.
Przed nami niesamowity muzyczny tydzień i spore wyzwanie – w czwartek od 20.00 preludium: Spotkanie przy herbacie z Cytryną w Cytrynowej Krainie, a już od soboty wydarzenie, które zapewne odbije się szerokim echem nie tylko w polskim Sl, ponieważ rozpoczęliśmy dość szeroką akcję promocyjną i zapraszamy ludzi z całego świata: Diavolo Festival i 8 koncertów najlepszych Slowych muzyków w ciągu 4 dni. TO będą niezapomniane dni :)

P.S.: Oczywiście w tym co napisałem powyżej wszelkie podobieństwa do realnych czy Slowych sytuacji i osób są totalnie niezamierzone ;) i moim celem nie było obrażenie kogokolwiek. Jeśli jednak odnalazłeś lub odnalazłaś się w tym co napisałem zrozum, że nie jesteś osobą, którą chcę w jakikolwiek sposób widzieć i tolerować w moim pikselowym świecie i zwyczajnie trzymaj się od niego z daleka, tak jak ja nie dotykam Twojego marnego świata. Bądź sobie dalej superzajebiście idealny w swoim perfekcyjnym nieco samotnym świecie – byle dalej ode mnie. Amen.

wtorek, 23 marca 2010

Bezsenne noce :)

Znowu zarwałem noc. Do czwartej rano rozmawiałem z kimś o życiu, ludziach i Slu, nie bacząc na to, że rano trzeba wstać do pracy. Roztrząsnęliśmy paranoiczne wizje tych, którym wydaje się, że są centrami naszego Pikselkowa. Obśmialiśmy się jak norki (lub wiewiórki ;)), kiedy zdaliśmy sobie sprawę z tego jak jedno drugim potrafimy skomplikować życie - nawet dla samej zasady, czy sadystycznej przyjemności. Dawno nie czułem się tak oczyszczony emocjonalnie po rozmowie. Czasem trzeba popłynąć i usłyszeć prawdę, która w ostatecznym rozrachunku nie wygląda przecież tak strasznie. Czas najwyższy.

Wniosek? Jest poniżej - jedyny i najlepszy jaki może być :)







Wojciech Młynarski - "Róbmy swoje"

[sł. W. Młynarski, muz. J. Wasowski]

Raz Noe wypił wina dzban
I rzekł do synów - Oto
Przecieki z samej góry mam,
Chłopaki, idzie potop!

Widoki nasze marne są
I dola przesądzona,
Rozdzieram oto szatę swą,
Chłopaki, jest już po nas!

A jeden z synów, zresztą Cham,
Rzekł - Taką tacie radę dam:

Róbmy swoje,
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
Póki jeszcze ciut się chce,
Skromniutko ot, na swoją miarkę
Majstrujmy coś, chociażby arkę - tatusiu,
Róbmy swoje,
Może to coś da? Kto wie?...

Raz króla spotkał Kolumb Krzyś,
A król mu rzekł - Kolumbie,
Idź do lekarza jeszcze dziś,
Nim legniesz w katakumbie,

Nieciekaw jestem, co kto truć
Na twoim chce pogrzebie,
Palenie rzuć, pływanie rzuć
I zacznij dbać o siebie!

Skłonił się Kolumb niczym paź,
Po cichu tak pomyślał zaś:

Róbmy swoje,
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
Póki jeszcze ciut się chce,
I zamiast minę mieć ponurą
Skromniutko ot, z Ameryk którą - odkryjmy,
Róbmy swoje,
Może to coś da? Kto wie?...

Napotkał Nobel kumpla raz,
A ten mu rzekł - Alfredzie,
Powiedzieć to najwyższy czas,
Że marnie ci się wiedzie.

Choć do retorty wciąż cię gna,
Choć starasz się od świtu,
Ty prochu nie wymyślisz, a
Tym bardziej dynamitu!

Spłonił się Nobel niczym rak,
Po cichu zaś pomyślał tak:

Róbmy swoje,
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
Póki jeszcze ciut się chce,
W myśleniu sens, w działaniu racja,
Próbujmy więc, a nuż fundacja - wystrzeli,
Róbmy swoje,
Może to coś da? Kto wie?...

Ukształtowała nam się raz
Opinia mówiąc - Kurczę,
Rozsądku krztyny nie ma w was,
Inteligenty twórcze.

Na łeb wam wali się ten kram,
Aż sypią się zeń drzazgi,
O skórze myśleć czas, a wam -
Wam w głowie wciąż drobiazgi.

Opinia sroga to, że hej,
Odpowiadając przeto jej:

Róbmy swoje,
Pewne jest to jedno, że
Róbmy swoje,
Bo dopóki nam się chce,
Drobiazgów parę się uchowa:
Kultura, sztuka, wolność słowa, dlatego
Róbmy swoje,
Może to coś da? Kto wie?...

Róbmy swoje,
A Ty, Widzu, brawo bij,
Róbmy swoje,
A ty nasze zdrowie pij,
Niejedną jeszcze paranoję
Przetrzymać przyjdzie robiąc swoje, kochani,
Róbmy swoje,
Żeby było na co wyjść!


P.S.: I w ramach "robienia "swojego" :D zapraszam wszystkich (no prawie wszystkich) na jutro na koncert Moon Spark do Smelly Cat. Spotkajmy się w środę 24.03.2010 o 21.00 i posłuchajmy razem muzyki na żywo :)

wtorek, 16 marca 2010

CIP

Kiedyś opowiadałem dzieciakom podczas obozów pewną bajkę z serii bajek terapeutycznych. Bajka jak to bajka, banalna fabuła z morałem i wskazaniem na to, że niekoniecznie musimy wszyscy kopać się po kostkach.



W pewnym miasteczku, żyli szczęśliwi ludzie. Każdy z nich od urodzenia miał swój woreczek z Ciepłym i Puchatym. Trzymali te woreczki zawsze przy sobie i dzielili się Ciepłym i Puchatym przy każdej możliwej okazji. Matki dawały dzieciom, sąsiedzi sobie nawzajem, a nawet groźny szef w pracy często wyciągał swój woreczek i rozdawał Ciepłe i Puchate swoim pracownikom. I byłoby tak zawsze gdyby nie to, że do miasteczka wprowadziła się zła Wiedźma.

Wiedźma zarabiała na życie sprzedawaniem ziół i leczeniem chorób. Szybko jednak okazało się, że w miasteczku, ludzie żyją dłużej i chorują dużo rzadziej niż gdziekolwiek na świecie. Wiedźmie nie podobało się to bardzo. Wymyśliła sposób na to aby zapewnić sobie godziwy zarobek. Zaczęła rozpuszczać plotki o tym, że Ciepłe i Puchate niebawem się skończy. Wystraszyli się ludzie i schowali swoje woreczki do szafy oszczędzając Ciepłe i Puchate do Naprawdę Ważnych Okazji. Z twarzy zniknął uśmiech w miasteczku zagościł pesymizm i pojawiły się choroby. Wiedźmie to jednak nie wystarczyło, ponieważ ludzie chcieli się nadal dzielić, zaczęła rozdawać swoim pacjentom woreczki z Zimnym i Kolczastym. Ludzie zaczęli rozdawać sobie Zimne i Kolczaste z nowych woreczków i wkrótce w miasteczku zagościła zawiść, złość i morderstwo. Źle zaczęło się dziać… Tylko wiedźma zacierała ręce i liczyła zyski ze sprzedaży wymyślnych mikstur.

I trwałoby tak pewnie do dziś, ale na szczęście jak to w życiu bywa nikt nie upilnował dzieciaków. Wścibskie maluchy myszkując w szafach rodziców odnalazły swoje woreczki z Ciepłym i Puchatym i zaczęły się nim dzielić na podwórku. Szybko zauważyły jakie to przyjemne i nie rezygnowały z ciągłego dzielenia. Kiedy dorośli zauważyli co robią dzieciaki, wpierw przerazili się bardzo, że Ciepłe i Puchate nie wystarczy im na całe życie, ale szybko zauważyli, że w woreczkach wcale nie ubywa Ciepłego i Puchatego, a wręcz przeciwnie im więcej ktoś się nim dzielił tym więcej go przybywało. Wieść o tym rozniosła się szybko po okolicy, Ludzie wyrzucili Zimne i Kolczaste i wypędzili złą wiedźmę z miasteczka. Od tej pory wszystko wróciło tam do normy. Matki dają Ciepłe i Puchate swoim dzieciom, sąsiedzi sobie nawzajem i nawet przypadkowi ludzie na ulicy często wymieniają się swoim Ciepłym i Puchatym.

A Ty? Gdzie masz swój woreczek?



Czemu o tym Wam piszę? Nie bez powodu. Rozmawiałem z kimś w nocy, kto uświadomił mi, jak wielkie mam szczęście i jak fantastyczny fenomen tkwi w Smelly Cat. Ktoś powiedział mi, że podczas kiedy polski Sl staje się ostatnio nieco bezbarwny i nużący tu można spotkać jeszcze tych, którym się chce. I chyba mam kosmiczne szczęście. Ostatnio strasznie mi Ciepło i Puchato. Mam to o czym zawsze w SL marzyłem. Mam kochanych fantastycznych ludzi wokół, którzy bez żadnych warunków, przymusu, bez namawiania po prostu są. Mam Smelly Cat najbardziej moje miejsce ze wszystkich simów w ogromnym Slowym świecie. Mam swojego bluesa, który towarzyszy mi niemal każdego wieczoru. Smelly żyje - są w nim ludzie, niemal zawsze kiedy wchodzę można z kimś porozmawiać, pośmiać się. Tuż za ścianą mam cudowną Cytrynową Krainę ze wspaniałymi ludźmi i mnóstwem ciepła, które bije nawet z Cytrynkowego pikselowego ogniska. Nawet kiedy coś nie wychodzi nie ma tragedii. Kiedy w sobotę nagle okazało się, że odwołana została audycja Cytrynki, w ciągu dwóch godzin udało nam się zorganizować Bajeczny Wieczór i rewelacyjną imprezę w stylu lat 80-tych, w Smelly Cat. Czyż można chcieć więcej? Wiem na kim mogę się oprzeć, komu zaufać i kto akceptuje mnie całego dokładnie takiego jakim jestem. Przegoniłem koszmary i widma z przeszłości. Wyrzuciłem swój woreczek z Zimnym i Kolczastym. I jest już dobrze. Tak jak powinno być.

Dziękuję Wam wszystkim. Za każde dobre słowo i wsparcie. Za to że Jesteście i że nie dajecie się okłamać Wiedźmie, że Ciepłe i Puchate musi się skończyć. Nie musi :*.

wtorek, 2 lutego 2010

Świat potrafi jednak czasem być piękny :)

Wiem, rozpisałem się dziś, ale tyle się dzieje, że aż szkoda milczeć :)

Świat potrafi nas zaskakiwać jednak. Ledwie zakończyłem pewien rozdział mojego życia, a już poczułem się jak gdybym wyszedł spod orzeźwiającego prysznica i z nadzieją mógł patrzeć w przyszłość. I pomimo mrozu i chmur jest mi dziś naprawdę dobrze.



Znacie ten kawałek? Pewnie tak :) Ale i tak warto posłuchać Łagodnego Olbrzyma. To jest COŚ. Nie farmazony, demagogie i przepychanki. Tak żyć żeby dawać innym uśmiech. I wystarczy.

W ramach dawania innym uśmiechu - zapraszamy Was dziś do Smelly Cat gdzie w miłej, życzliwej atmosferze wspólnie potańczymy przy muzyce na żywo - tym razem gra dla nas Obeloinkment Wrigglesworth - amerykanin o niezwykłej charyźmie i cudownym psie. :)

To będzie cudowny wieczór na zakończenie zajebiście cudownego dnia :)
Zapraszam w imieniu tubylców ze Smelly Cat :)