Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzyka. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 26 kwietnia 2012
Najważniejsze są emocje
Zachwyca mnie to ile czasem pasji drzemie w człowieku. Jak uparcie dąży do realizacji swoich marzeń. Siedzę i od rana oglądam dziwne rzeczy z różnych edycji programu Mam talent z różnych zakątków świata i... czasem nawet ryczę. Wiem, oczywiście że to nieco manipulacji i przekaz często jest tak skonstruowany aby wzbudzać emocje, ale nie sposób odmówić pasji. To ten jungowski instynkt życia pcha ludzi do tego aby robili coś wielkiego na miarę swojego talentu. I w sumie nieważne czy to śpiew czy taniec z psem. Najważniejsze są emocje bez których życie byłoby puste. Rozpaczliwie puste.
Czyż można odmówić pasji bezdomnemu chłopakowi z Korei, który po prostu kocha śpiewać?
Albo tym chłopakom z Walii - notabene wyobrażacie sobie to w naszym kraju? Bez debilnych komentarzy...
Ashleigh and Pudsey to faworyci mojej córki ;)
I na deser dwa przykłady jak nie należy pochopnie oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu i wyglądzie...
A to pojawiło się dziś na forum Secondlife.pl i rzuciło mnie na kolana :D Panie i Panowie The Zimmers :) I każdemu z Was życzę takiej energii. Już dziś i do samego końca.
wtorek, 13 grudnia 2011
Worried Down With The Blues
Nie mam snów. Nie wiem nawet czy to dobrze, czy nie, bo kiedy jeszcze śniłem zbyt często budziłem się z krzykiem. Tak jest lepiej – zamykam oczy i zapadam się w przyjemnej, miękkiej czerni, z której już za parę chwil wyrywa mnie brutalnie ostry dźwięk budzika.
Potrzebuję zmiany. Odnowy. Wyzwania. I ciemności.
środa, 5 października 2011
Się ja pytam was dokąd zaszedł blues?
... czyli krótka historią światowej ekspansji bluesa w wykonaniu Dariusza Basińskiego z Kabaretu Mumio :D
P.S.: Przysługuje mi prawo zamiany na Japonię :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
P.S.: Przysługuje mi prawo zamiany na Japonię :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
poniedziałek, 3 października 2011
Piękno tkwi czasem w prostocie
Czasem tak niewiele trzeba aby zrobić coś niesamowitego. Prosty pomysł znacznie lepiej przykuwa uwagę niż zawiłe niezrozumiałe symbole. O krzyku, cierpieniu i zawiedzionej miłości też można opowiedzieć pięknie. Jak tu.
P.S. Dzięki Nigi za tę nutę. Oby jak najdłużej trzymała się na liście :)
Gotye- Somebody That I Used To Know (feat. Kimbra)
Bywa, że myślę o czasie, kiedy byliśmy razem,
Na przykład o tym, jak powiedziałaś, że czujesz się tak szczęśliwa, że mogłabyś umrzeć.
Wmawiałem sobie, że byłaś dla mnie odpowiednia,
Ale czułem się strasznie samotny w twoim towarzystwie.
Ale to była miłość, a miłość boli. Nadal to pamiętam.
Możesz uzależnić się od pewnego rodzaju smutku
Jak od rezygnacji do końca.
Zawsze do końca.
Więc kiedy zrozumieliśmy, że nie nadamy temu sensu
powiedziałaś, że moglibyśmy wciąż być przyjaciółmi.
Muszę przyznać, że cieszyło mnie, że to już koniec.
Wcale jednak nie musiałaś tak mnie od siebie odcinać!
Udawać, że to nigdy się nie wydarzyło,
Że między nami niczego nie było.
Przecież ja nawet nie potrzebuję twojej miłości,
A ty traktujesz mnie jakbym był kimś obcym.
I to jest bardzo nieprzyjemne.
Wcale nie musiałaś aż tak bardzo się poniżać,
Wysłać przyjaciół żeby zabrali twoje płyty
A potem zmieniać swój numer
Myślę, że nie potrzebuję już tego, bądź co bądź
teraz jesteś tylko kimś kogo kiedyś znałem.
Od czasu do czasu myślę o tych wszystkich chwilach, kiedy mnie oszukałeś
i kazałeś mi wierzyć, że to zawsze przeze mnie.
I nie chcę żyć w ten sposób,
Szukać podtekstów w każdym wypowiadanym przez ciebie słowie.
Twierdziłeś, że jesteś w stanie z tym skończyć,
A ja nie przyłapałabym cię na rozmowie "ze starym znajomym".
Wcale jednak nie musiałaś tak mnie od siebie odcinać!
Udawać, że to nigdy się nie wydarzyło,
Że między nami niczego nie było.
Przecież ja nawet nie potrzebuję twojej miłości,
A ty traktujesz mnie jakbym był kimś obcym.
I to jest bardzo nieprzyjemne.
Wcale nie musiałaś aż tak bardzo się poniżać,
Wysłać przyjaciół żeby zabrali twoje płyty
A potem zmieniać swój numer
Myślę, że nie potrzebuję już tego, bądź co bądź
teraz jesteś tylko kimś kogo kiedyś znałem.
P.S. Dzięki Nigi za tę nutę. Oby jak najdłużej trzymała się na liście :)
środa, 28 września 2011
Czasem jak sie coś przyczepi...
... to kosmicznie ciężko się tego pozbyć :D. Jakiś czas temu przyczepiła się do mnie gitara tego pana i do dziś sieje spustoszenie w mojej głowie.
Wczoraj rozmawiałem z kimś kto powiedział mi, że od pewnego czasu zupełnie nie słucha muzyki z braku czasu. Spróbowałem sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. I... Nie potrafiłem. Nawet kiedy biegnę gdzieś na parę godzin muszę mieć ze sobą choć kilka "moich" kawałków. Bez nich chyba byłbym niekompletny.
Cholernie cieszę się, że mam z kim dzielić się muzyką. Dobrze, że jesteście :)
Wczoraj rozmawiałem z kimś kto powiedział mi, że od pewnego czasu zupełnie nie słucha muzyki z braku czasu. Spróbowałem sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. I... Nie potrafiłem. Nawet kiedy biegnę gdzieś na parę godzin muszę mieć ze sobą choć kilka "moich" kawałków. Bez nich chyba byłbym niekompletny.
Cholernie cieszę się, że mam z kim dzielić się muzyką. Dobrze, że jesteście :)
piątek, 2 września 2011
poniedziałek, 6 czerwca 2011
W to mi graj :)
Kiedy w lipcu 1994 roku umierał Rysiek, zastanawiałem się długo, jak odnalazłaby się jego nieuczesana, rogata dusza we współczesnym showbiznesie. W świecie, który za nic ma emocje, ludzkie słabości, zwyczajną walkę o jutro. W świecie, w którym liczy się produkt, sprzedaż i zysk. W świecie pop papki tłoczonej do głów, zwłaszcza młodych ludzi, przez media, które już tak daleko odeszły od realności, że zdołały wykreować własną. Rzeczywistość medialną, z własnym kodeksem moralnym, idolami i zasadami. Blichtr i ersatz. Niestety tylko naprawdę wybitne jednostki mogą i chcą popłynąć pod prąd, znacznie więcej woli dać się porwać i stać się produktem. Kasa, misiu, kasa.
Zdaje się jednak, że po wczorajszej wygranej w Xfactorze, Gienka, będę miał okazję przekonać się, na ile showbizes potrafi zadeptać człowieka. Szczerze liczę, że Gienek nie da się tym, którzy już dziś wiedzą lepiej, co i jak powinien robić. I zwyczajnie, pozostanie sobą, takim jakim jest, z ludzkimi słabościami i szczerością. I nawet jeśli gdzieś upadnie, tak jak to mu się już zdarzało w życiu (jak każdemu) to wstanie i będzie walczył. Wtedy dopiero dla mnie Gienek zbliży się do legendy Ryśka. Bo to, że jest niesamowity nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości. Jego muzyka naprawdę gra mi w serduchu, jak chyba żadna od śmierci Ryśka.
Michał Szpak? Z całego serca życzę mu dobrze. Ma wszystko co potrzebne aby stać się tym kim pragnie. Idolem. Media kupią jego artystyczną kreację, ludzie kupią płyty. Tylko nie wiem dlaczego obawiam się, że kiedy dostaną go w swoje łapy spece od kreacji medialnych produktów, spieprzą to, co Michał ma najcenniejsze - jego niezaprzeczalny talent. Los gwiazdy może być krótki... Trzymam jednak kciuki. Z całych sił, bo takich ludzi zdecydowanie również nam potrzeba na scenie, gdzie rządzą miernoty rzadko potrafiące dobrze zaśpiewać. Swoją drogą byłem ostatecznym werdyktem lekko zaskoczony, bo to właśnie Michał miał największy potencjał na niemalże gotowy produkt komercyjny. Dla stacji telewizyjnych łatwy do sprzedania. No łatwiejszy niż małomówny i niepokorny Gienek.
O Adzie ciężko mi się wypowiadać. Niezaprzeczalnie ma wielki talent, pokazała się z jak najlepszej strony, ale ciężko oprzeć mi się wrażeniu, że jednak w finale stanowiła jedynie tło dla dwóch wyrazistszych postaci - Gienka i Michała i dla nikogo nie było zaskoczeniem to, że wybierano spośród tej dwójki ostatecznie właśnie. Mam wrażenie, że o niej jeszcze również usłyszymy :).
De gustibus non est disputandum i może nie powinienem podejmować nawet próby, ale kiedy zajrzałem dziś rano do sieci przeraził mnie ogrom nienawiści jaki wylał się pod adresem zwycięzcy programu XFactor. Prawda jest taka, że każdy z trójki finalistów zasługiwał na końcowy sukces. Nie rozumiem zupełnie dlaczego dla wielu ludzi sukces kogokolwiek musi jednocześnie oznaczać nienawiść w jego stronę? Odreagowanie własnych kompleksów? Dlaczego próbują podważyć, umniejszyć, zmieszać z błotem? To cholernie małe jednak. To tak jakby odbierać czyjąś porażkę jako swoją.
A wystarczyłoby zwyczajnie pogratulować zwycięzcy i dalej trzymać kciuki za swojego faworyta. Dla niektórych jednak jak widać po wylewie jadu na polskich forach, taki poziom nie jest dostępny. To cholernie przykre.
Zdaje się jednak, że po wczorajszej wygranej w Xfactorze, Gienka, będę miał okazję przekonać się, na ile showbizes potrafi zadeptać człowieka. Szczerze liczę, że Gienek nie da się tym, którzy już dziś wiedzą lepiej, co i jak powinien robić. I zwyczajnie, pozostanie sobą, takim jakim jest, z ludzkimi słabościami i szczerością. I nawet jeśli gdzieś upadnie, tak jak to mu się już zdarzało w życiu (jak każdemu) to wstanie i będzie walczył. Wtedy dopiero dla mnie Gienek zbliży się do legendy Ryśka. Bo to, że jest niesamowity nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości. Jego muzyka naprawdę gra mi w serduchu, jak chyba żadna od śmierci Ryśka.
Michał Szpak? Z całego serca życzę mu dobrze. Ma wszystko co potrzebne aby stać się tym kim pragnie. Idolem. Media kupią jego artystyczną kreację, ludzie kupią płyty. Tylko nie wiem dlaczego obawiam się, że kiedy dostaną go w swoje łapy spece od kreacji medialnych produktów, spieprzą to, co Michał ma najcenniejsze - jego niezaprzeczalny talent. Los gwiazdy może być krótki... Trzymam jednak kciuki. Z całych sił, bo takich ludzi zdecydowanie również nam potrzeba na scenie, gdzie rządzą miernoty rzadko potrafiące dobrze zaśpiewać. Swoją drogą byłem ostatecznym werdyktem lekko zaskoczony, bo to właśnie Michał miał największy potencjał na niemalże gotowy produkt komercyjny. Dla stacji telewizyjnych łatwy do sprzedania. No łatwiejszy niż małomówny i niepokorny Gienek.
O Adzie ciężko mi się wypowiadać. Niezaprzeczalnie ma wielki talent, pokazała się z jak najlepszej strony, ale ciężko oprzeć mi się wrażeniu, że jednak w finale stanowiła jedynie tło dla dwóch wyrazistszych postaci - Gienka i Michała i dla nikogo nie było zaskoczeniem to, że wybierano spośród tej dwójki ostatecznie właśnie. Mam wrażenie, że o niej jeszcze również usłyszymy :).
De gustibus non est disputandum i może nie powinienem podejmować nawet próby, ale kiedy zajrzałem dziś rano do sieci przeraził mnie ogrom nienawiści jaki wylał się pod adresem zwycięzcy programu XFactor. Prawda jest taka, że każdy z trójki finalistów zasługiwał na końcowy sukces. Nie rozumiem zupełnie dlaczego dla wielu ludzi sukces kogokolwiek musi jednocześnie oznaczać nienawiść w jego stronę? Odreagowanie własnych kompleksów? Dlaczego próbują podważyć, umniejszyć, zmieszać z błotem? To cholernie małe jednak. To tak jakby odbierać czyjąś porażkę jako swoją.
A wystarczyłoby zwyczajnie pogratulować zwycięzcy i dalej trzymać kciuki za swojego faworyta. Dla niektórych jednak jak widać po wylewie jadu na polskich forach, taki poziom nie jest dostępny. To cholernie przykre.
wtorek, 10 maja 2011
Majstersztyk
Jednym z największych błędów mojego dzieciństwa było to, że nie zacząłem uczyć się grać na gitarze. Dzięki temu nie osiągnę nigdy niczego poza ogniskowym graniem i bluesowym łomotem w garażu, ale... Mogę podziwiać takich grajków i ślinić się z zazdrości ;)
P.S.: Naprawdę mój blog jest taki smutny? :) Nie powinien. Czasem się zachmurzy, ale to tylko chwilka.
P.S.: Naprawdę mój blog jest taki smutny? :) Nie powinien. Czasem się zachmurzy, ale to tylko chwilka.
wtorek, 22 marca 2011
Granica
Gdzie jest granica pomiędzy rzemieślniczym graniem muzyki, a sztuką? Wielu znakomitych muzyków nigdy nie poznało nut. Rysiek Riedel nie ukończył nawet żadnej szkoły. James Cotton czy Muddy Waters wychowali się na farmach na których zajmowali się raczej uprawą ziemi, a pomimo to trafili do panteonu muzyki... Sztuki. Możesz nauczyć się śpiewać i grać. Możesz świetnie znać nuty i być wirtuozem. I możesz być jedynie odtwórcą muzyki. Dopiero kiedy muzyka wypływa prosto z Ciebie, kiedy stajesz się jej częścią i potrafisz zamknąć oczy i popłynąć w niej zaczyna się Muzyka. Przez duże M.
To właśnie jeden z powodów dla którego tak kocham bluesa. Bardzo łatwo odróżnić w stym stylu artystę od rzemieślnika... Popatrz sam.
To właśnie jeden z powodów dla którego tak kocham bluesa. Bardzo łatwo odróżnić w stym stylu artystę od rzemieślnika... Popatrz sam.
środa, 22 grudnia 2010
Obywatel Ciechowski
W przedświątecznej zadymie czasem łatwo nam zapomnieć o czymś ważnym. Dziewięć lat temu tuż przed Bożym Narodzeniem odszedł od nas w sile wieku jeden z najlepszych artystów naszych czasów. Muzyk, kompozytor, człowiek o niezwykłej ekspresji, który na każdym kroku uczył nas jak czuć muzykę. Nie jak grać, ale jak nią oddychać, żyć przeżywać. Grzegorz Ciechowski.
Jedyny w swoim rodzaju.
Nie zapomnij.
niedziela, 29 sierpnia 2010
Muzycznie :)
W sumie to chciałem, tylko wstawić coś co mnie rozbujało dziś od rana - kawałek Hit The Road Jack w wykonaniu Raya Charlesa jest nieziemsko wpadający w ucho,:
...ale kiedy zacząłem szukać filmiku trafiłem na tego chłopca poniżej... Rozłożył mnie na łopatki - nagranie wykonano kiedy miał lat 10 - obecnie ma 14 - jeśli w tym wieku potrafi tak wiele, pozostaje nam tylko czekać na nowe bożyszcze gitarzystów :) Nieeeeeee Wcale mu nie zazdroszczę :P
A jakby ktoś chciał sobie pośpiewać to proszę:
A na deser jeszcze coś w wykonaniu młodego zdolnego gitarzysty - Clapton pewnie chętnie zagrałby z tym panem :)
...ale kiedy zacząłem szukać filmiku trafiłem na tego chłopca poniżej... Rozłożył mnie na łopatki - nagranie wykonano kiedy miał lat 10 - obecnie ma 14 - jeśli w tym wieku potrafi tak wiele, pozostaje nam tylko czekać na nowe bożyszcze gitarzystów :) Nieeeeeee Wcale mu nie zazdroszczę :P
A jakby ktoś chciał sobie pośpiewać to proszę:
Hit the Road Jack and don't you come back No more no more no more no more,
Hit the Road Jack and don't you come back No more
What'd you say
Hit the Road Jack and don't you come back No more no more no more no more,
Hit the Road Jack and don't you come back No more
Woo woman woo woman, don't you treat me so mean, You're the meanest old woman I have ever seen, I guess if you say so I have to pack my things and go (that's right)
Hit the Road Jack and don't you come back No more no more no more no more,
Hit the Road Jack and don't you come back No more
What'd you say
Hit the Road Jack and don't you come back No more no more no more no more,
Hit the Road Jack and don't you come back No more
Now Baby, listen Baby, don't you treat me this-a way
Cause I'll be back on my feet some day,
Don't care if you do, cause it's understood,
You got no money, and you just ain't no good
Well, I guess if you say so
I have to pack my things and go (that's right)
Hit the Road Jack and don't you come back No more no more no more no more,
Hit the Road Jack and don't you come back No more
What'd you say
Hit the Road Jack and don't you come back No more no more no more no more
Well ... Uh, would you say? I didn't understand you. You can't mean that ... Aw now Baby, Please. What you tryin to do to me!?
A na deser jeszcze coś w wykonaniu młodego zdolnego gitarzysty - Clapton pewnie chętnie zagrałby z tym panem :)
środa, 9 czerwca 2010
Czasem duże rzeczy rodzą się z niczego...

Czasem duże rzeczy rodzą się z niczego.
Któregoś dnia posprzeczałem się nieco z moim Słonkiem, które twierdziło, że SL pogrążony w swoich rozrywkach zupełnie oderwał się od rzeczywistości. Że tam gdzieś tysiące ludzie walczą z powodzią a my w SL w ogóle tego nie zauważyliśmy. Chyba troszkę miała rację. Pomyśleliśmy czy możemy to zmienić i... Postanowiliśmy zebrać tyle kasy ile się da i wpłacić wszystko na rzecz fundacji pomagającej powodzianom. Nie miała to być wielka akcja - ot mała prywatna zbiórka podczas organizowanych w Smelly koncertów.
Zupełnie nie przyszło mi do głowy, że taka zbiórka może się komuś nie podobać, ale jak to zwykle z naszymi rodakami bywa pojawił się niosący światłość znawca, który zaczął podważać najpierw legalność zbiórki (choć w myśl polskiego prawa lindeny to nie pieniądze :D), a potem wiarygodność organizatorów. W sumie powinienem jednak być mu wdzięczny, bo dzięki jego kretyńskim wynurzeniom udało się zrobić coś fajnego. W przypływie emocji zadzwoniłem do PCK i zaproponowałem współpracę. Od tej pory nasza zbiórka odbywa się pod auspicjami tej szlachetnej organizacji :)
Ale to nie wszystko - postanowiliśmy pójść za ciosem i zaangażować w akcję jak najwięcej ludzi. Sami możemy przecież niewiele, ale razem...
No i zaczęło się polskie bagienko. Jak sępy zlecieli się prawdziwy rockandrollowcy. Nie będę powtarzał jakie kretynizmy wypisywali kto ma ochotę znajdzie i pośmieje się :) Dość powiedzieć, ze nawet niektórzy z nich zdecydowali się na operację zmiany płci, zakładając anonimowe konto i rzucając swoje pseudo intelektualne uwagi - głównie pod moim adresem. Co zabawne nie udało im się nawet zauważyć jak wielkich idiotów sami z siebie zrobili. :) Co cieszy nie znaleźli na forum żadnych popleczników. Najmądrzejszą rzecz i najlepszy komentarz do onych światłych inaczej avatarów skierowała Madelaine:
Niektórzy tylko wielkie halo słyszą. Echo? Bo w pustym dobrze niesie.
Tylko, żeby niektórych bluesfuckersów echo nie zabiło... Bo dudni aż w Smelly słychać.
W każdym razie należy się im podziękowanie - co niniejszym czynię. Skutek ich działań poprzez oszczerstwa, które nabazgrali w szale bezsilnej wściekłości jest dokładnie odwrotny - społeczność SLowa zjednoczyła się w dobrej sprawie. Do akcji przyłączyło się kilka landów i firm: Bigos, Piwnica pod Aniołami, Cytrynowa Kraina, Podex, a nawet Teatr Królewski. Dziś będziemy rozmawiać z kolejnymi, również zagranicznymi. Razem uda nam się pomóc.
Przykre jest tylko to, że są ludzie, którzy z powodu osobistych ansów w bezsilnej złości próbują zadeptać wszystko na co sami nie wpadli. Co ciekawe hipokryzja sięga zenitu - osoby, które dziś piszą że takie akcje są be i do dupy same chętnie pomagały, a nawet współorganizowały WOŚP w Second life. Co się zmieniło? Prawdziwi rockandrolla nie pomagają już w świecie wirtualnym? A może to za bardzo bluesowe? :D Ale to w sumie ich problem. Jedyne co można zrobić to olać ich totalnie. Sami zdechną z żalu i nienawiści.
Psy szczekają karawana jedzie dalej - kurde jakie to prawdziwe :) My robimy swoje. I nie damy się ani zastraszyć ani zakopać w bagnie.
Wiecie co? Świat jest jednak zajebiście piękny :) - dziękuję wszystkim którzy włączyli się do akcji pomocy - damy radę zrobić coś naprawdę fajnego. I jeszcze jedno - oczywiście zrobimy wszystko aby pomóc jak najwięcej - ale ile nie zbierzemy to akcja już i tak ma pozytywne skutki. :D I tak trzymać :)
Aha - naszej pierwszej skarbonce jest już ponad 10 000 lindenów :)
niedziela, 30 maja 2010
Poniedziałkowo
Mhmmm nie lubię poniedziałku. Ale ten nie wydaje mi się tragicznie paskudny. Po pierwsze tydzień to wyjątkowo krótki - trzydniowy zaledwie w pracy, po drugie perspektywa miłej pracy z moim Słonkiem w sklepie nastraja mnie jakoś optymistycznie :). Poza tym jakoś mi pozostał jeszcze bardzo miły nastrój z wczorajszego wieczoru z erotykami w Smelly, to rewelacyjne uczucie kiedy przychodzi aż tyle osób złaknionych pozytywnych emocji ;), mam nadzieję, że było Wam wczoraj conajmniej tak przyjemnie jak mi, a mi... No cóż czy mogłoby być nieprzyjemnie kiedy na kolanach miałem TAKĄ kobietę? :*, Mrrrrrau :). Pytanie retoryczne :).
Po raz kolejny okazuje się, że Trójka potrafi być niesamowitym źródłem muzycznych inspiracji. Znalazłem w niej właśnie nutę na dziś. Troszkę bardziej rock&rollowo - ale kocham tego faceta i jego gitarę :).
Swoją drogą niezłe spotkanie, co? Waglewski, Maleńczuk i Abradab :) Ale efekt... Hmmmm mniamuśmy :)
Kiedyś marzyłem, żeby grać jak Wojtek Waglewski, jednak do dziś dla mnie facet pozostaje niedoścignionym wzorem. Człowiek jest niesamowity, brzydal (jak ja :)), praktycznie bez wokalu, potrafi zahipnotyzować mnie swoją muzyką ilekroć pojawia się na scenie. No uwielbiam gościa :)
Po raz kolejny okazuje się, że Trójka potrafi być niesamowitym źródłem muzycznych inspiracji. Znalazłem w niej właśnie nutę na dziś. Troszkę bardziej rock&rollowo - ale kocham tego faceta i jego gitarę :).
Swoją drogą niezłe spotkanie, co? Waglewski, Maleńczuk i Abradab :) Ale efekt... Hmmmm mniamuśmy :)
Kiedyś marzyłem, żeby grać jak Wojtek Waglewski, jednak do dziś dla mnie facet pozostaje niedoścignionym wzorem. Człowiek jest niesamowity, brzydal (jak ja :)), praktycznie bez wokalu, potrafi zahipnotyzować mnie swoją muzyką ilekroć pojawia się na scenie. No uwielbiam gościa :)
wtorek, 25 maja 2010
Poranna nuta
Kiedy wstałem dziś rano i przed lustrem powtarzałem sobie jaki to jestem cudowny :D i jaki świat jest wokół piękny :D, w ucho wpadł mi kawałek z Trójki, której od lat szczenięcych namiętnie słucham - choć nie ukrywam ostatnio z racji rozpolitykowania dość wybiórczo i z przerwami na małe poirytowanie.
Ale nie o tym, nie o tym :)
W sumie to chciałem tylko, żebyście posłuchali. Fajne, co? :D Troszkę jak skrzyżowanie naprutego ostro Toma Waitsa z naszym Kazikiem w pastiszu Bregovica rodem z Brazylii. Ale mnie dziś trzyma i gra muzyka :)
Gogol Bordello:
P.S.: Albo nie. Znowu nie warto :)
Ale nie o tym, nie o tym :)
W sumie to chciałem tylko, żebyście posłuchali. Fajne, co? :D Troszkę jak skrzyżowanie naprutego ostro Toma Waitsa z naszym Kazikiem w pastiszu Bregovica rodem z Brazylii. Ale mnie dziś trzyma i gra muzyka :)
Gogol Bordello:
P.S.: Albo nie. Znowu nie warto :)
środa, 19 maja 2010
Nieoczekiwane miłe wsparcie :)
Nie ukrywam, że zależy mi na dobrej promocji dobrych imprez z muzyką na żywo w Second Life - tym bardziej cieszy mnie każde wsparcie jakie jest nam udzielane przy okazji organizowanych w Smelly imprez :)
Tym większą radochę miałem, kiedy ujrzałem, że informacje o naszych koncertach czasem goszczą nawet na największej polskiej stronie o SL - Freebiesowie prowadzonym przez Madelaine i jej Przyjaciół:
Blues mieszka w Polsce
Muzycznie
Miło wiedzieć, że ludzie doceniają naszą pasję :)
Dziękuję Madelaine :)
Tym większą radochę miałem, kiedy ujrzałem, że informacje o naszych koncertach czasem goszczą nawet na największej polskiej stronie o SL - Freebiesowie prowadzonym przez Madelaine i jej Przyjaciół:
Blues mieszka w Polsce
Muzycznie
Miło wiedzieć, że ludzie doceniają naszą pasję :)
Dziękuję Madelaine :)
PILNE - Angelica Svenska koncert w Smelly Cat już dziś :)

Wiecie? Już szykowaliśmy się na koncert Marka o godzinie 22.00, kiedy nagle odezwała się do nas Angelica Svenska - jedna z najlepiej rozpoznawalnych postaci na Slowej scenie muzycznej i zapytała czy może pograć dziś w Smelly :) Sami przyznajcie - nie sposób odmówić tak miłej propozycji. Angelica grała już u nas w grudniu - była wówczas zachwycona polską publiką i klimatem jaki panował wówczas w Smelly Cat, dlatego postanowiła wrócić. Pamiętacie uroczą Szwedkę, która wraz z siostrą na dwa głosy odśpiewała Alleluja Cohena po szwedzku? Tak to własnie ta Pani :)
Dla przypomnienia i porządku:
Angelica jest Szwedką. Jej anielski głos od dawna zachwyca miłośników muzyki na żywo w świecie Second Life. Swoją pierwszą gitarę dostała kiedy miała 6 lat, ale poważniej nauką gry na tym instrumencie zainteresowała się w wieku lat siedemnastu.
W jej repertuarze znajdziecie utwory napisane przez nią samą, ale wykonuje również covery piosenek zespołów i wykonawców takich jak: Jason Mraz, Take That, Calbie Caillat, Neil Diamond, Elvis Presley etc. Niesamowite, ciepłe poczucie humoru, miły głos i dźwięk jej gitary sprawiają, że możemy zagwarantować Wam niesamowitą godzinę w towarzystwie naszej gwiazdy wieczoru.
Zapraszamy na koncert DZIŚ o godzinie 21.00 oczywiście na naszej klubowej scenie w Smelly Cat :)
Nie ma to jak Majster :)

No tak, stało się. 19 lat kibicowania Lechowi Poznań zostało nagrodzone :). W sobotę chłopaki dali radę po wielu latach wywalczyć mistrzostwo Polski. Lubie taki nasz poznański lokalny patriotyzm. To poczucie jedności, a nawet pewną dumę z bycia Wielkopolaninem i Poznaniakiem. Tak wiem, to takie nie polskie. Tak wiem, budzi kosmiczną zawiść ludzi z innych regionów (bo jeśli się komuś coś udaje trzeba mu dokopać :P), choć całkiem dla mnie nie zrozumiałą - bo z naszej dumy nie wynika wcale niższość innych regionów. Owszem pewne anse, czy zaszłości historyczne grają tu rolę - nie bez kozery Poznań nie przepada za miastami gdzie grały mundurowe kluby sportowe, ale statystyczny poznaniak naprawę nie zionie nienawiścią :). Ot jest dumny z tego co dobre w Poznaniu i Wielkopolsce. Fajnie cieszyć się tym co dobre. A zawistnych i chorych, oraz wszystkich "lepszych", trzeba mieć głęboko w... Nosie. I kichać na potęgę.
W ogóle ostatnio jakoś tak wszystko się miło udaje. W Smelly Cat w niedzielę zakończyła się niesamowita impreza - Festival Diavolo. Największą satysfakcję mamy z tego, jak wielu ludzi bawiło się w tych dniach w Smelly Cat. Na pewno było warto poświęcić czas, i energię żeby to przygotować. Opracowuję właśnie podsumowanie festiwalu - poniżej pierwszy filmik.
Mieliśmy odpoczywać po festiwalu w tym tygodniu, ale jak to zrobić jeśli wciąż trafiają do nas tacy muzycy jak Marky Helestein :)
Zapraszamy dziś na koncert już na naszej klubowej scenie w Smelly Cat. Dziś wieczorem o 22.00

P.S.: Coś czuję, że to naprawdę może być baaaaaaaaaardzo dobry dzień. ;)
czwartek, 13 maja 2010
Diavolo w akcji :)
Uwielbiam to uczucie kiedy oczekuje się czegoś niezapomnianego :)
Już dziś o 22.00 w Smelly Cat, coś czego jeszcze w polskim Slu nie bylo - pierwszy dzień Festiwalu Rodziny Diavolo :) Cholernie się, cieszę, że udało nam się zaprosić na scenę muzyków którzy są najlepsi w całym Second Life... Chcecie dowodu? Proszę bardzo:
Ten pan to nie kto inny jak DanLange Diavolo którego usłyszycie dziś o godzinie 23.00 w Smelly :) Nie znam nikogo kto tak gra slidem w SLu. Oj to będzie blues :)
BTW - jakiś czas temu pisałem, ze nie mam marzeń materialnych... Ale ta gitara... Mniaaaaam :)
A tu możecie posłuchać jak śpiewa nasz drugi dzisiejszy gość - Sojurn Rossini teledysk taki sobie, ale wokal? :) Oj czuję, ze Panie szykują majtki i staniki do rzucania na scenę :)
Zapraszam wszystkich - pod sceną (o TUTAJ)znajdziecie już niebawem koszulki festiwalowe oraz bilety :) Weźcie je ze sobą na pamiątkę :)
To co?
Do zobaczenia w Smelly Cat?
:)
Już dziś o 22.00 w Smelly Cat, coś czego jeszcze w polskim Slu nie bylo - pierwszy dzień Festiwalu Rodziny Diavolo :) Cholernie się, cieszę, że udało nam się zaprosić na scenę muzyków którzy są najlepsi w całym Second Life... Chcecie dowodu? Proszę bardzo:
Ten pan to nie kto inny jak DanLange Diavolo którego usłyszycie dziś o godzinie 23.00 w Smelly :) Nie znam nikogo kto tak gra slidem w SLu. Oj to będzie blues :)
BTW - jakiś czas temu pisałem, ze nie mam marzeń materialnych... Ale ta gitara... Mniaaaaam :)
A tu możecie posłuchać jak śpiewa nasz drugi dzisiejszy gość - Sojurn Rossini teledysk taki sobie, ale wokal? :) Oj czuję, ze Panie szykują majtki i staniki do rzucania na scenę :)
Zapraszam wszystkich - pod sceną (o TUTAJ)znajdziecie już niebawem koszulki festiwalowe oraz bilety :) Weźcie je ze sobą na pamiątkę :)
To co?
Do zobaczenia w Smelly Cat?
:)
Kłusem z bluesem :)
Będę się chwalił :)
Kupiłem sobie coś bardzo przyjemnego - zazwyczaj unikam reklam, ale tym razem zrobię wyjątek :). Kilka dni temu kiedy wędrowałem pracowicie po markecie w poszukiwaniu marchewki, chrzanu, kredek bambino i pasty do butów Kiwi, ale wzrok mój spoczął na półce z gazetami, niezawodnie wyławiając niebieski napis Blues :)
Oj... Polityka rozpoczęła wydawanie nowej kolekcji The Blues, w której znani i cenieni reżyserzy opowiadają o swojej fascynacji tym najpiękniejszym z możliwych stylów muzycznych. Jakież było moje szczęście, kiedy przejrzałem pobieżnie spis treści tej siedmiotomowej kolekcji i zauważyłem nazwiska tych, którzy o swoim życiu z bluesem chcą nam opowiadać. Martin Scorsese, Clint Eastwood, Wim Wenders, Richard Pearce, Charles Burnett, Marc Levin, Mike Figgis to nazwiska znane każdemu kinomaniakowi aż za dobrze. Za całą kolekcją stoi oczywiście Martin Scoresese, zgrabnie spinając całość w cudowną podróż po krainie bluesa - muzyki od której wywodzi się praktycznie cała dzisiejsza muzyka rozrywkowa na świecie i to od rock&rolla przez pop i soul, po ostre rockowe riffy. Swoją droga miło poczuć się w towarzystwie takich bluesomaniaków :).
Co takiego jest w bluesie? Martin Scorsese pozwolił sobie ująć to tak:
Jeszcze lepiej wyraził to Son House - jeden z prekursorów bluesa kiedy podczas jednej z potańcówek w juke joints na jednej z farm Missisipi oznajmił bawiącym się na sali ludziom:
Jesli ktoś jest zainteresowany kolekcją można ją kupić w całości na stronie http://skleppolityki.pl za jedyne 109 zł.
P.S.: Oczywiście nie musisz znać historii bluesa i słuchać go nadal, możesz go nawet nie lubić, świat muzycznych fascynacji jest na szczęście szeroki, ale może czasem warto wiedzieć więcej zanim ośmieszymy się zupełnie próbując innym o czymś opowiadać? :D
Poniżej jedna z tych bez której blues nie byłby dziś tym czym jest - Mammie Smith i jedno z pierwszych nagrań bluesowych na świecie - Crazy Blues (nagranie z roku 1920) :)
Kupiłem sobie coś bardzo przyjemnego - zazwyczaj unikam reklam, ale tym razem zrobię wyjątek :). Kilka dni temu kiedy wędrowałem pracowicie po markecie w poszukiwaniu marchewki, chrzanu, kredek bambino i pasty do butów Kiwi, ale wzrok mój spoczął na półce z gazetami, niezawodnie wyławiając niebieski napis Blues :)
Oj... Polityka rozpoczęła wydawanie nowej kolekcji The Blues, w której znani i cenieni reżyserzy opowiadają o swojej fascynacji tym najpiękniejszym z możliwych stylów muzycznych. Jakież było moje szczęście, kiedy przejrzałem pobieżnie spis treści tej siedmiotomowej kolekcji i zauważyłem nazwiska tych, którzy o swoim życiu z bluesem chcą nam opowiadać. Martin Scorsese, Clint Eastwood, Wim Wenders, Richard Pearce, Charles Burnett, Marc Levin, Mike Figgis to nazwiska znane każdemu kinomaniakowi aż za dobrze. Za całą kolekcją stoi oczywiście Martin Scoresese, zgrabnie spinając całość w cudowną podróż po krainie bluesa - muzyki od której wywodzi się praktycznie cała dzisiejsza muzyka rozrywkowa na świecie i to od rock&rolla przez pop i soul, po ostre rockowe riffy. Swoją droga miło poczuć się w towarzystwie takich bluesomaniaków :).
Co takiego jest w bluesie? Martin Scorsese pozwolił sobie ująć to tak:
Zawsze czułem się jakby blues był jeszcze jednym członkiem mojej rodziny. To muzyka za pomocą której opowiada się historię, i ta jej cecha wydaje mi się niezwykle fascynująca. Blues to sztuka bardzo uczuciowa. Nie sposób słuchać bluesa i pozostać obojętnym. (...) Jeśli nigdy nie słuchałeś tej muzyki spróbuj. Jeśli zaczniesz jej słuchać i czuć ją mogę obiecać Ci jedno. Twoje życie zmieni się na lepsze.
Jeszcze lepiej wyraził to Son House - jeden z prekursorów bluesa kiedy podczas jednej z potańcówek w juke joints na jednej z farm Missisipi oznajmił bawiącym się na sali ludziom:
Blues jest jak bicie serca - raz szybkie przepełnione szczęściem, kiedy indziej powolne, przygniecione smutkiem czy silne, jak po ciężkiej pracy. Po drodze mu z tymi, którzy kochają mocno, upadają nisko i nie boją się czerpać z życia pełnymi garściami
Jesli ktoś jest zainteresowany kolekcją można ją kupić w całości na stronie http://skleppolityki.pl za jedyne 109 zł.
P.S.: Oczywiście nie musisz znać historii bluesa i słuchać go nadal, możesz go nawet nie lubić, świat muzycznych fascynacji jest na szczęście szeroki, ale może czasem warto wiedzieć więcej zanim ośmieszymy się zupełnie próbując innym o czymś opowiadać? :D
Poniżej jedna z tych bez której blues nie byłby dziś tym czym jest - Mammie Smith i jedno z pierwszych nagrań bluesowych na świecie - Crazy Blues (nagranie z roku 1920) :)
Crazy Blues
I can't sleep at night
I can't eat a bite
'cause the man I love
He don't treat me right.
He makes me feel so blue.
I don't know what to do.
Sometime I sit and sigh
And then begin to cry
'cause my best friend
Said his last goodbye.
There's a change in the ocean,
Change in the deep blue sea, my baby,
I'll tell yo,u folks, there ain't no change in me.
My love for that man will always be.
Now I can read his letters.
I sure can't read his mind.
I thought he's lovin' me.
He's leavin' all the time.
Now I see my poor love was blind.
Now I got the crazy blues since my baby went away.
I ain't got no time to lose.
I must find him today.
Now the doctor's gonna do all that he can.
But what you're gonna need is an undertaker man.
I ain't had nothin' but bad news.
Now I got the crazy blues.
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
Ach co to był za BAL :)
24.04.2010 to dzień, który pewnie na troszkę zapadnie w mojej pamięci, szczególnie przez baaaaaardzo miło spędzony wieczór w towarzystwie bardzo różnych ludzi na balu zorganizowanym w Cytrynowej Krainie z okazji trzecich Slowych urodzin Cytrynki i Madeline. Owszem miałem pewne obawy przed balem - jak zwykle mam przed wielkimi imprezami, okazały się one jednak płonne towarzystwo świetnie i szybko zintegrowało się na parkiecie, radośnie podskakując wszystkimi pikselkami w rytm odkurzonych naprędce przebojów. Tych największych i najlepszych oczywiście :) Bo z takiej okazji dla TAKICH jubilatek wszystko musiało być najlepsze. Co odważniejsi przyznali nawet, że w rytmie przebojów brawurowo wyśpiewywanych nam przez tuzów światowej muzyki żwawo podskakiwali na swych krzesłach przed komputerami wzbudzając zgrozę i zdziwienie tych, którzy na co dzień ogarnąć Pikselkowa nie potrafią. Ale co tam. Ważne jest to co jest ważne - a tego dnia ważna była naprawdę dobra zabawa.
Swoją drogą 3 lata to kawał czasu, prawda? Chyba nikt z nas wchodząc do Second Life nie sądził, że poświęci temu światu tyle siebie i swojego czasu. A jeśli jeszcze zrobił to tak treściwie i z klasą jak Madeline i Cytrynka? No cóż... Pozazdrościć.
Niniejszym chciałbym podziękować WSZYSTKIM, którzy tego wieczoru bawili się na balu urodzinowym. Powiedziałem Wam to już na streamie gdzieś pomiędzy piosenkami i dedykacjami, ale pozwolę sobie powtórzyć. Było (JEST!) mi z Wami naprawdę dobrze. Dziękuję :)





















Swoją drogą 3 lata to kawał czasu, prawda? Chyba nikt z nas wchodząc do Second Life nie sądził, że poświęci temu światu tyle siebie i swojego czasu. A jeśli jeszcze zrobił to tak treściwie i z klasą jak Madeline i Cytrynka? No cóż... Pozazdrościć.
Niniejszym chciałbym podziękować WSZYSTKIM, którzy tego wieczoru bawili się na balu urodzinowym. Powiedziałem Wam to już na streamie gdzieś pomiędzy piosenkami i dedykacjami, ale pozwolę sobie powtórzyć. Było (JEST!) mi z Wami naprawdę dobrze. Dziękuję :)






















Subskrybuj:
Posty (Atom)