Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmierć. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śmierć. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 lipca 2010

Pora się pożegnać z Tobą...




Mieszkam w Twoim domu. U moich stóp leży właśnie Twój pies, dziś kiedy zabierałem go na spacer do lasu, piszczał ze szczęścia. Jemu tak strasznie brakuje Ciebie waszych leśnych włóczęg i tajemnic... Nie umiem Cię nawet w tym zastąpić.

Przyznaję nie rozumiałem Cię kiedy opowiadałeś mi o lesie. Wiedziałeś wszystko o tajemnicach zwierząt, o roślinach. Znałeś tu każde drzewo, kwiat. Wiem ile straciłem. Tak wiem. Nie mogłem wiedzieć, że nasze drogi rozejdą się tak szybko. Ale mogłem słuchać. Chcieć zrozumieć. Być. A uciekałem.

Siedziałem dziś nad brzegiem Twojego jeziora. Pamiętasz? Cieszyłeś się jak dziecko kiedy udało nam się kupić malutkie szczupaki i razem wpuszczaliśmy je do wody. Ostrożnie aby nic im się nie stało. Kiedy kłóciliśmy się na co najlepiej złowić tłustego lina i uczyłeś mnie stawiać sieci, nie umiem tego do dziś i chyba już nigdy nie spróbuję. Dziś rano kiedy było całkowicie cicho cały czas miałem wrażenie, że za chwilę poczuję Twoją ciężką twardą dłoń na moim ramieniu i usłyszę Twój głos. Jesteś tam. Wszędzie.

Na drugi brzeg wyszedł daniel, piękny byk do wodopoju, widziałem, że za chwilę zgubi poroże - ale nie pójdę go szukać. Bez Ciebie to już nie to samo. Wszystko jest tak samo, żurawie znowu latają, dziki słychać czasem z oddali, ana tym drzewie za nami wciąż hałasuje wiewiórka, z której tak się śmialiśmy...

Układam pieczołowicie Twoje rzeczy. Dokumenty, książki, kalendarze, narzędzia. Niewiele tego. Nie chcę zacierać Twoich śladów, ale niektóre z nich za bardzo bolą tych którzy zostali. Nie wiedziałem, że tak trudno będzie się z Tobą rozstać.

Pora się pożegnać. Nie wiem czy jest, nie wiem nawet czy wierzę, że może coś być po drugiej stronie. Wiem tylko tyle, że jeśli jest COŚ to kiedyś, zapewne niebawem będziesz tam na mnie czekał i będzie mi raźniej. Może znowu pójdziemy razem w las z psami?

Romanowi.
Człowiekowi dla którego las nie miał tajemnic.

wtorek, 29 czerwca 2010

Nigdy więcej...



Żyj tak jakby każda chwila mogła być ostatnią...
Dziękuję, że byłeś.



Nigdy więcej nie spotkamy się,
to był już ostatni raz
lecz na zawsze obiecuję Wam
pozostanie w moim sercu ślad

I to co dobre i złe, wszystkie chwile, myśli, słowa
zachowam w sercu gdzieś na dnie
by odnaleźć w nich sens
wierzę, że czas znów uleczy mój smutek i żal
niech każdy z was wspomni tych, co odeszli już tam

Nigdy więcej nie spotkamy się,
świecy płomień już zgasł
czyjaś droga kończy się, czyjaś początek ma
odtąd jedno dobrze już wiem, kochać trzeba od dziś
jutro późno może być, bo życie to krótki film

Wciąż po twarzy spływa czas
krok po kroku zmienia nas
dusza jednak wieczną jest
jej nie zniszczy nawet śmierć

A to, że jestem tu sam i pozostały mi tylko wspomnienia
znaczenia nie ma, bo ja wierzę dziś w dusz zjednoczenie

ufam, że czas znów uleczy mój smutek i żal
niech każdy z was wspomni tych, co odeszli tam

Nigdy więcej nie spotkamy się,
świecy płomień już zgasł
czyjaś droga kończy się, czyjaś początek ma
odtąd jedno dobrze już wiem, kochać trzeba od dziś
jutro późno może być, bo życie to krótki film

czwartek, 15 kwietnia 2010

W stronę światła...

Na pozór jak co dzień otworzyłem oczy. Spojrzałem na rozświetloną nikłym blaskiem tarczę starego budzika. 6:04. Przeciągnąłem się leniwie wyrzucając obolałe ramiona w górę. Jeszcze wcześnie – pomyślałem i nagle… W mojej głowie eksplozja. Krzyk kobiety. Płacz, huk wystrzału. Głuche mlaśnięcie. Cisza.

Rozejrzałem się po pokoju. Rozrzucone w nieładzie dokumenty, pomięta pościel, zakurzony regał. W drzwiach pokoju dostrzegłem leżące na podłodze w bezruchu stopy Ani w tych ciepłych góralskich kapciach, które Młody z taką dumą przywiózł dla niej z Zakopanego. Biurko. Niedokończone pół litra. Rewolwer na podłodze. Na krześle siedzący groteskowo siłą woli, krwawy korpus z odstrzeloną połową twarzy i mózgiem rozsmarowanym odrzutem wystrzału na ścianie za plecami. Ja.

Podszedłem do otwartego okna. Promienie słońca delikatnie gładziły moje policzki. Rozpostarłem skrzydła i poleciałem. W stronę światła.