wtorek, 26 stycznia 2010

Jestes czy nie bluesmanem?

Wygrzebane w sieci :)

(Źródło: TUTAJ)

Elementarz bluesmana

1. Większość utworów bluesowych zaczyna się od słów: "Woke up this morning..." (Obudziłem się dziś rano...)

2. "Poznałem fajną dziewczynę" - to zły początek dla kawałka bluesowego, chyba, że wetkniesz coś paskudnego w następnej linijce, np: "Poznałem fajną dziewczynę, z najbrzydszą twarzą w mieście".

3. Blues jest prosty. Gdy masz już pierwszy wers najlepiej go powtórz. Wtedy piosenka sama się zrymuje i otrzymasz coś w tym stylu: "Poznałem fajną dziewczynę, z najbrzydszą twarzą w mieście.
O, tak, poznałem fajną dziewczynę, z najbrzydszą twarzą w mieście. Miała zęby jak królica, kilogramów chyba ze 200".

4. Blues nie jest o wyborze. Utknąłeś w rowie to utknąłeś w rowie - i nie ma drogi wyjścia.

5. Samochody bluesmenów: Chevy, Ford, Cadillac i uszkodzone ciężarówki. Bluesmeni nie podróżują Volvo, BMW czy sportowymi samochodami. Najczęściej bluesman podróżuje autobusami albo pociągami jadącymi na południe. Bluesman NIGDY nie podróżuje pociągiem jadącym na północ. Odrzutowce czy łodzie motorowe nawet nie wchodzą w rachubę. Wędrówka stanowi ważną część bluesowego stylu życia. Jak również wstawki o śmierci.

6. Nastolatki nie mogą śpiewać bluesa. Nie pasują wtedy wstawki o śmierci, są za młodzi by umrzeć. Dorośli śpiewają bluesa. W bluesie, "dorosłość" znaczy być wystarczająco starym, by dostać krzesło
elektryczne, jeśli zastrzelisz człowieka w Memphis.

7. Bluesa można śpiewać w Nowym Jorku. Hawaje czy jakiekolwiek miejsce w Kanadzie odpadają.
Chicago, St. Louis i Kansas City to nadal najlepsze miejsca na bluesa. Nie możesz śpiewać bluesa tam, gdzie nie pada.

8. Facet w średnim wieku z łysiną czy zakolami nie może być bluesmanem - kobieta z łysiną może.
To, że złamałeś nogę podczas jazdy na nartach nie nadaje się na temat piosenki bluesowej. Złamanie nogi na skutek ataku aligatora pasuje jak najbardziej.

9. Bluesa nie zaśpiewasz w biurze albo w centrum handlowym. Oświetlenie jest niewłaściwe. Wyjdź na zewnątrz i usiądź na parkingu albo przy wysypisku śmieci.

10. Kojarzą się z bluesem:
a. autostrada
b. więzienie
c. puste łóżko
d. dno butelki whisky

Nic wspólnego z bluesem nie mają:
a. Christian Dior
b. otwarcie galerii
c. szkolna liga baseballa
d. pole golfowe

11. Nikt nie uwierzy, że jesteś bluesmanem jeśli nosisz garnitur, no chyba że jest dość stary i spałeś w nim przez ostatnich 6 miesięcy.

12. Czy możesz śpiewać bluesa?
Tak, jeśli:
a. jesteś starszy niż twój brud
b. jesteś ślepy
c. zastrzeliłeś człowieka w Memphis
d. żyjesz z dnia na dzień

Nie, jeśli:
a. masz wszystkie zęby
b. byłeś ślepy ale teraz już widzisz
c. człowiek z Memphis przeżył
d. wykupiłeś fundusz powierniczy

13. Blues nie jest kwestią koloru skóry. To sprawa pecha.
Brzydcy biali ludzie doskonale odnaleźli się w bluesie.

14. Jesteś spragniony i prosisz o wodę - to jest blues.
Inne akceptowane napoje: tanie wino, whisky albo burbon, mętna woda i paskudna czarna kawa.

Absolutnie nie pasują:
a. Perrier
b. Chardonnay
c. Snapple
d. Slim Fast

15. Gdy śmierć zdarza się w tanim motelu albo od strzału z dubeltówki, to jest to smierć bluesowa. Odpowiedni jest też cios nożem w plecy od zazdrosnego kochanka, śmierć na krześle elektrycznym, zapicie się na śmierć. Natomiast gdy umrzesz podczas meczu albo w czasie odsysania tkanki tłuszczowej, to nie jest śmierć bluesowa.

16. Bluesowe pseudonimy dla kobiet:
a. Sadie
b. Big Mama
c. Bessie
d. Fat River Dumpling

17. Bluesowe pseudonimy dla mężczyzn:
a. Joe
b. Willie
c. Little Willie
d. Big Willie
e. Whiskey River Rod

18. Osoby o imionach: Michelle, Amber, Debbie i Heather nie mogą śpiewać bluesa, bez względu na to, jak wielu ludzi zastrzeliły w Memphis.

19. Poradnik, jak utworzyć fajny bluesowy pseudonim:
a. nazwa fizycznej słabości (Blind, Cripple, Lame, itp.)
b. plus nazwa owoca (Lemon, Lime, Kiwi, etc.)
c. plus nazwisko prezydenta (Jefferson, Johnson, Fillmore, itp.)

Na przykład : Blind Lime Jefferson, Pegleg Lemon Johnson or Cripple Kiwi Fillmore, etc. (no, może Kiwi niespecjalnie pasuje...)

20. Nieważne, jak bardzo tragiczne było twoje życie: jeśli posiadasz przynajmniej jeden komputer, nie możesz śpiewać bluesa.


Radość o poranku

Jak miło czasem dać ludziom powód do choć odrobiny radości :)
Od razu słońce świeci jaśniej i sens tego wszystkiego co tu piszę jakby wyraźniejszy.

Postanowiłem się więc dziś pośmiać razem z czytelnikami mojego bloga :)

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Posprzątałem :)

Długo żyłem w zawieszeniu tuz nad przepaścią własnych myśli. Wahałem się co zrobić dalej, troszkę czując się jak dziecko we mgle pozbawione opieki. Nie zauważyłem, że dorosłem i zmężniałem w międzyczasie. Owszem nadal lubię się przytulić. Nadal potrzebuję wsparcia i obecności kogoś życzliwego, ale zauważyłem tych naprawdę szczerze życzliwych wielu tuż obok.

Wczoraj rozmawiałem z kimś nieskażonym całą chorą sytuacją. Spojrzał z boku kiedy opowiedziałem mu o zależnościach i powiązaniach i powiedział: „A jakie to ma teraz znaczenie?”. Rozbroił mnie… Bo faktycznie jakie znaczenie mają pożółkłe fotografie, poszarpane wspomnienia i słowa które już dziś nic nie znaczą? Pozostaną w głowie. Jak wszystko w moim życiu spakowane w kartoniku z napisem „Morfina”, przewiązanym wstążką i zakopanym pod stertą nowych wydarzeń, wspomnień radości i smutków. I niech sobie ktoś gdzieś napisze alternatywną wersję historii. Niech mówi nawet, że mnie w Morfinie nie było… W moim pudełku są rzeczy, z którymi dyskutować nie sposób. Tylko… Jakie to ma dziś znaczenie?

Naszła mnie ochota na sprzątanie. Dziś pół dnia walczyłem z moim RL biegając ze ścierą i odkurzaczem, próbując oczyścić się i swoje otoczenie. W SL także powoli kończę swoje porządki. Zacząłem od inventory, w którym ktoś w emocjach zrobił mi niezłą rewolucję, potem przyszła pora na zdjęcia, pamiątki i wspólne projekty, odbudowałem mój klub, moje miejsce w Pikselkowie po to aby oddać je przyjaciołom i był dalej już NASZ. Na koniec przyszedł czas na mnie samego. Zmieniam siebie :). Po co? Żeby odciąć się od tego co kosztowało tyle negatywnych emocji. Żeby nie spoglądać na rzeczy, które powinny już leżeć w zamkniętym pudełku. Nowy shape, skin, włosy, nowe myśli, nowe emocje, setki nowych słów. I jakoś lżej :). To jak prysznic w wirtualnym świecie. Zmyłem z siebie tamten dotyk, spojrzenie. Gotowy, odświeżony i otwarty na to co czeka tuż za progiem, ruszę teraz w krainę mojego bluesa. Do Smelly Cat naprzód marsz :) W końcu liczy się to czego jeszcze nie znamy, prawda? I właśnie to ma dziś jeszcze znaczenie.

P.S.: Kto chce się przytulić? Dziś do północy ściskam każdego kto się zgłosi ;) Tak na nowy początek.

sobota, 23 stycznia 2010

Dobrze, że Cię mam...







Świat zwariował. Stanął na głowie, zaczął kręcić się i zapadać coraz głębiej i głębiej w mrok w nicość. To trudne kiedy lecisz w dół nie umiejąc się zatrzymać i nie licząc już nawet na to, że ktoś złapie Cie za rękę. A jednak...

Okazało się bowiem, że na samym dnie przepaści, w dół której leciałem byli LUDZIE, którzy rozłożyli tam poduszki. Sami poobijani nieziemsko, nie poddali się jednak i pomogli mi nie roztrzaskać się na skałach. Upadłem więc i nagle spostrzegłem, że ciemność odchodzi powoli, a zza horyzontu pojawia się pierwszy nieśmiały promyk słońca...

Usiadłem, otworzyłem ze zdumieniem oczy i poczułem nagle, że pora zamknąć wszystko co znałem i postawić znowu bosą stopę na mokrym piasku. Przestać z żalem spoglądać w górę skąd nie nadejdzie już nigdy nic poza obelgami i słowami istoty tak małej i głupiej, że zranić mnie nie będącej w stanie i zimnym wyniosłym milczeniem tej, którą kochałem nad wszystko. KROPKA na początku. KROPKA na końcu i zawsze.

A czy warto iść dalej? Wciąż nie wiem czy dam radę, czy mam na to siły. Wiem, że są tu ludzie, dla których trzeba i chcę spróbować. Dobrze, że Was mam.

Kto wie może z czasem zobaczę znowu piękny wschód Słońca na idealnej plaży? Spojrzę Ci w oczy i powiem - "Naprawdę warto żyć". Tylko mocno trzymajcie mnie za rękę. Tylko mocno trzymajmy się razem za ręce. Damy radę :)


środa, 13 stycznia 2010

Koniec lektury




Ktoś wydarł mi z ręki książkę. Bezpardonowo podszedł do mnie, wyrwał z ręki opasłe, oprawione w ludzką skórę tomisko, które czytałem przez ostatnie półtorej roku, pilnie zapisując na marginesie notatki, tak aby utrwalić wspomnienia i ulotne chwile. Tysiące godzin poświęcone na studiowaniu zawiłości nowego alfabetu. Pilne układanie cyferek w nadziei na odnalezienie klucza. Odkrywanie tajemnic i poszukiwanie drogi przez pożółkłe stronice pomarszczonego pergaminu. Czy to lubiłem? Kochałem jak wariat.

To prawda w ostatnim czasie książka sypała mi się w dłoniach, pojedyncze kartki zaczęły z niej wypadać i miałem wrażenie że zostałem z nią sam, jedynie od czasu do czasu na paluszkach skradał się złowrogi cień kogoś kto chciał aby książka się szybciej skończyła. Ale nigdy nie przestała mnie pasjonować. Przez jakiś czas miałem nawet wielką ochotę aby posklejać grzbiet, wygładzić kartki, uzupełnić brakujące fragmenty, ale…

To już dziś nie ma żadnego znaczenia. W ciągu godziny najpiękniejsza powieść jaką czytałem i współtworzyłem została wyrwana z moich dłoni i podarta na strzępy. Ktoś pieczołowicie próbował wymazać z porwanych stronic imiona tych, którzy kiedykolwiek pojawili się na jej kartach. Zatrzeć wszystko co ważne. Pozbierałem pieczołowicie szczątki i odłożyłem na półkę. Tej księgi nie da się już naprawić. Pora napisać nową.

Na szczęście robiłem notatki :)

piątek, 8 stycznia 2010

Jedno malutkie marzenie...

Niedawno jak prawie co roku usłyszałem sakramentalne pytanie: "Co chciałbyś dostać na święta?". Zastanowiłem się przez chwilę i ze zdumieniem odkryłem, że nie ma już takich rzeczy... Kiedyś marzyłem, o nowej gitarze, filmie który był nie do zdobycia, biletach na koncert, książkach... Dziś chyba mam już wszystko i nie mam już takich potrzeb. Nie cieszą mnie przedmioty. Nie nie jestem obrzydliwie bogatym snobem, który zapchał swój dom zabawkami. Nie cieszą mnie po prostu rzeczy materialne. Nie jestem też marzycielem który śni o wielkiej szalonej miłości, czy o pokoju na świecie. Człowiekowi w mojej sytuacji rzeczy te wydają się być tak samo odległe jak baza kosmiczna na Księżycu, niby będzie ale nie za naszych czasów...

Przeraziła mnie ta myśl o braku marzeń. Po co żyć jeśli nie widać jutra? Jaki nadać sobie cel? Kiedyś marzyłem o tym co najważniejsze dla mojego dziecka. Nie da się jednak całego życia skanalizować na inną osobę nawet tak bliską. Kiedy stracisz całkiem siebie umrzesz.

I kiedy siedziałem i myślałem o tym pojawiło się ONO. Marzenie stare jak świat. Mój świat. Malutkie. Nieśmiało wykiełkowało na gruncie mojej wyjałowionej wyobraźni. Wolno przedzierało się przez spróchniałe pokłady wspomnień, wypalone warstwy ziemi, splątane korzenie myśli aby w końcu wypuścić nieśmiały pączek. Jest. I nie razi mnie nawet to, że tuż obok zalążka liścia na łodyżce pojawił się kolec z kroplą krwi. To moje marzenie. Nie pozwolę mu zaginąć. Wiem, że będzie bolało. Wiem, że porani mnie zanim zamieni się w dorosłą roślinę. Być może nawet zabije. Ale bez niego? Nie byłoby mnie.



Problem jednak w tym, że czasem marzeniem może być zapomnienie. Już nie myślcie o mnie. Jestem którego nie ma.

poniedziałek, 4 stycznia 2010

A jednak lecę...



Czasem trzeba zrobić krok w przepaść żeby zobaczyć czy potrafimy latać. Czasem nawet ludziom małym wyrastają skrzydła i niosą ich tam, gdzie nigdy wcześniej nie udało im się dolecieć. Inni znowu spadają w dół rozbijając się na skałach, tęsknie wyczekujących podniebnych wędrowców.

Łatwo jest lecieć, kiedy łagodny prąd wiatru kołysze i unosi rozpostarte skrzydła. Dobrze jest czuć promienie słońca na twarzy. Wierzyć w to, że gdzieś tam daleko za morzem musi być ziemia na której można wylądować.

Trudniej kiedy obok nie ma już wyciągniętej przyjaznej dłoni. Przecież była? Zawsze tu była?!?

Trudno kiedy słońce chowa się za chmurami, które mrocznym całunem przykrywają niebo wieszcząc burzę, a oczy nie widzą na coraz bardziej wzburzonym morzu skrawka ziemi, na której można oprzeć stopy...

Trudno kiedy pierwszy piorun strzaska ogołocone przez wiatr skrzydła. Kiedy spadając w dół człowiek widzi każdą uciekającą pomiędzy palcami chwilę swojego żałosnego życia. Kiedy morska toń otula zimną kołdrą zaplątaną we własnych myślach głowę. Kiedy dłoń rozpaczliwie szukać będzie tego co tak dobrze zapamiętała. Dotyku palców, mocnego uścisku…

A jednak skoczyłem. I lecę.