czwartek, 22 lipca 2010

Winny



Samotność to nie fizyka. To stan umysłu. Można stać w tłumie ludzi, śmiać się i żartować, a w środku w samej istocie siebie rozdzierać na tysiące kawałeczków papierową chusteczkę zalaną łzami, których nie rozumieją nawet Ci którzy kochają...

Mówicie, że samotność to wybór. Pewnie macie rację. Ale i tak mam wrażenie, że ktoś bawi się nami, niczym marionetkami pociągając za niewidzialne sznurki, czy naciskając klawisze gigantycznego kontrolera. Karmi nas i dba o nas, ale kiedy zaczynamy marzyć, wierzyć, ufać innym, kiedy próbujemy nie poddać się jego woli, wyciąga dłoń aby walnąć nas w łeb.

Pora uciekać. Przeciąć sznurek. Oderwać łącze. Zdeptać dłoń, która karmi i prowadzi.
Uda się? Musi. Kto jeśli nie my?

Chciałbym jeszcze pójść do kina...


Samotni nie chodzą do kina.
Samotność ich w kinie zawstydza.
I szkoda im łez, by na filmie
Wzruszyć się.
Samotni przez wiosnę przeklęci.
Chroniczną tęsknotą dotknięci.
Nieważne czy maj czy październik
Patrzą w dal.

A gdy noc nadejdzie
Taki sen im się śni:
On jest w nim wymarzonym księciem...
Ona królewną zaklętą...


Samotni nie chodzą do kina,
Bo wstyd prosić o jeden bilet...
I gdy seans trwa,

Wśród beztroskich siedzieć par...


A gdy noc nadejdzie
Taki sen im się śni:
On jest w nim wymarzonym księciem...
Ona królewną zaklętą...

Samotni nie chodzą do kina.
Samotność ich w kinie zawstydza.
I film wciąż ten sam.
Życie mija.
Seans trwa.
Seans trwa...

wtorek, 20 lipca 2010

Bilans musi wyjść na zero?!?



Czuję, że rozmieniłem się na drobne, przegrałem więcej niż miałem.
Nie znoszę dni kiedy piszę podsumowania. Kiedy oglądam się wstecz i jak słupki zliczam dni, uśmiechy i łzy. Bilans powinien wyjść na zero, a mi zawsze wychodzi manko. Wszędzie, a największe w serduchu.

Do niedawna miałem jedną żelazną zasadę: Żyj tak jakby każdy dzień mógł być ostatni. Dziś i na straciła sens...

Co zostało?
Ciszaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa :D

poniedziałek, 19 lipca 2010

Emodelirium

Siedzisz w mojej głowie. Wiele razy chciałem wyrwać Cię stamtąd. Wyplenić raz na zawsze. Zakrzyczeć. Zapomnieć. Zadusić. Zabić.
Zasłaniałem Cię. Okłamywałem siebie, że Cie nie ma, że nigdy nie było. Czasem mi się to nawet udawało. Pomimo, że kułaś w oczy i bezlitośnie drążyłaś serce udawałem, że nie ma Cię.

Raz jedyny pozwoliłem Ci działać. Zaufałem i dostałem w twarz. Normalna sprawa.

Boję się Ciebie. Obiecuje sobie, że nigdy nie pozwolę Ci znowu wydostać się z klatki w której szczelnie Cię zamknąłem. Przychodzę tylko czasem i patrzę czy jesteś. Czy nie uciekłaś, albo co gorsza czy sam nie wypuściłem Cię w narkotycznym widzie.

Pragnę Cię. Pamiętasz jak karmiłaś mnie słowami, jak ogrzewałaś serce, jak dodawałaś siły, pozwalałaś tworzyć, pisać, śpiewać. Było mi dobrze. Przez chwilę. Nawet jeśli wiedziałem, że rachunek za Ciebie będzie, musi być straszny...

Nienawidzę Cię w sobie. Lata temu podczas wielkiej nowy obiecałem sobie, że już nigdy nie zobaczysz światła. Wiem, że potrafisz zniszczyć życie. Zniszczyć mnie. Zadeptać. Bez nóg.

Nie wiem co robić. Co będzie jutro. Nie wiem co jest dziś. Na razie przestawiłem klatkę bliżej okna.

środa, 7 lipca 2010

Mój drugi rezzday :)

Zupełnie zapomniało mi się o urodzinach w pixelkowie. Totalnie, w natłoku spraw realnych uciekłem z wirtualnej rzeczywistości mentalnie uciekłem z Second Life. Na szczęście to drugie życie czasem naprawdę potrafi dać oparcie i są w nim ludzie, którzy nie zapominają. Kochani jesteście. Dziękuję.

Tak zebrało mi się na wspominki.
Zaczęło się wszystko niewinnie - dwa lata temu obejrzałem reportaż w TVN i postanowiłem zbadać to zjawisko... Wszedłem na kilka minut i... Minęły dwa lata. Setki ludzi, twarzy, głosów. Emocje. Te dobre i te złe. Ale nie żałuję. Ani sekundy. Niczego.

Dziękuję Wam za to, że porwaliście mnie wczoraj do szalonej zabawy. Potrzebowałem tego, bardzo. Dziękuję za koncert. SaraMarie jest w tej chwili zdecydowanie jedną z moich ulubionych wokalistek w Second Life więc usłyszeć jak śpiewa dla mnie "Sto lat" to było niesamowite przeżycie. :) Jesteście szaleni. Ale kochani. Dobrze, że jesteście.

P.S.: Twarz mnie boli od uśmiechania. :)



Go to ImageShack® to Create your own Slideshow

sobota, 3 lipca 2010

Pora się pożegnać z Tobą...




Mieszkam w Twoim domu. U moich stóp leży właśnie Twój pies, dziś kiedy zabierałem go na spacer do lasu, piszczał ze szczęścia. Jemu tak strasznie brakuje Ciebie waszych leśnych włóczęg i tajemnic... Nie umiem Cię nawet w tym zastąpić.

Przyznaję nie rozumiałem Cię kiedy opowiadałeś mi o lesie. Wiedziałeś wszystko o tajemnicach zwierząt, o roślinach. Znałeś tu każde drzewo, kwiat. Wiem ile straciłem. Tak wiem. Nie mogłem wiedzieć, że nasze drogi rozejdą się tak szybko. Ale mogłem słuchać. Chcieć zrozumieć. Być. A uciekałem.

Siedziałem dziś nad brzegiem Twojego jeziora. Pamiętasz? Cieszyłeś się jak dziecko kiedy udało nam się kupić malutkie szczupaki i razem wpuszczaliśmy je do wody. Ostrożnie aby nic im się nie stało. Kiedy kłóciliśmy się na co najlepiej złowić tłustego lina i uczyłeś mnie stawiać sieci, nie umiem tego do dziś i chyba już nigdy nie spróbuję. Dziś rano kiedy było całkowicie cicho cały czas miałem wrażenie, że za chwilę poczuję Twoją ciężką twardą dłoń na moim ramieniu i usłyszę Twój głos. Jesteś tam. Wszędzie.

Na drugi brzeg wyszedł daniel, piękny byk do wodopoju, widziałem, że za chwilę zgubi poroże - ale nie pójdę go szukać. Bez Ciebie to już nie to samo. Wszystko jest tak samo, żurawie znowu latają, dziki słychać czasem z oddali, ana tym drzewie za nami wciąż hałasuje wiewiórka, z której tak się śmialiśmy...

Układam pieczołowicie Twoje rzeczy. Dokumenty, książki, kalendarze, narzędzia. Niewiele tego. Nie chcę zacierać Twoich śladów, ale niektóre z nich za bardzo bolą tych którzy zostali. Nie wiedziałem, że tak trudno będzie się z Tobą rozstać.

Pora się pożegnać. Nie wiem czy jest, nie wiem nawet czy wierzę, że może coś być po drugiej stronie. Wiem tylko tyle, że jeśli jest COŚ to kiedyś, zapewne niebawem będziesz tam na mnie czekał i będzie mi raźniej. Może znowu pójdziemy razem w las z psami?

Romanowi.
Człowiekowi dla którego las nie miał tajemnic.