wtorek, 13 grudnia 2011

Worried Down With The Blues



Nie mam snów. Nie wiem nawet czy to dobrze, czy nie, bo kiedy jeszcze śniłem zbyt często budziłem się z krzykiem. Tak jest lepiej – zamykam oczy i zapadam się w przyjemnej, miękkiej czerni, z której już za parę chwil wyrywa mnie brutalnie ostry dźwięk budzika.

Potrzebuję zmiany. Odnowy. Wyzwania. I ciemności.

czwartek, 1 grudnia 2011

Jesień

Jakos dobija mnie ta jesień. Dokucza mi myśl, że omija mnie coś ważnego, że resztka życia ucieka mi pomiedzy palcami, że to już wszystko, a to co w życiu najlepsze już było. Marazm. Kryzys wieku średniego? Mozliwe. Dobra wiadomość to to, że nigdy nie marzyłem żeby do niego dotrwać .:) pytanie jak się nim cieszyć...

wtorek, 11 października 2011

Recitale, recitale

Im częściej odrywam się od komputera tym bardziej przekonuję się, że tak naprawdę to pikselowy świat nie ma prawa wytrzymać starcia z tym realnym na żadnym polu. Kiedyś myślałem, że w SL komunikacja wspina się na wyżyny i owszem czasem ułatwia nam życie poczucie że zawsze możemy pogadać z kimś kto jest tak daleko, ale... Tak naprawdę nic nie zastąpi takich chwil kiedy można spojrzeć rozmówcy w oczy, dotknąć czy uśmiechnąć się...

Parę dni spędzonych w Siedlcach na festiwalu sprawiło, że znowu doceniłem znaczenie kontaktu z innymi. I choć było chwilami trudno i komunikacja szwankowała troszkę długo nie zapomnę paru magicznych chwil przy kominku...

Zauroczyłem się tam. Właśnie tą panią i jej muzyką.

środa, 5 października 2011

Się ja pytam was dokąd zaszedł blues?

... czyli krótka historią światowej ekspansji bluesa w wykonaniu Dariusza Basińskiego z Kabaretu Mumio :D



P.S.: Przysługuje mi prawo zamiany na Japonię :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

poniedziałek, 3 października 2011

Piękno tkwi czasem w prostocie

Czasem tak niewiele trzeba aby zrobić coś niesamowitego. Prosty pomysł znacznie lepiej przykuwa uwagę niż zawiłe niezrozumiałe symbole. O krzyku, cierpieniu i zawiedzionej miłości też można opowiedzieć pięknie. Jak tu.





Gotye- Somebody That I Used To Know (feat. Kimbra)

Bywa, że myślę o czasie, kiedy byliśmy razem,
Na przykład o tym, jak powiedziałaś, że czujesz się tak szczęśliwa, że mogłabyś umrzeć.
Wmawiałem sobie, że byłaś dla mnie odpowiednia,
Ale czułem się strasznie samotny w twoim towarzystwie.
Ale to była miłość, a miłość boli. Nadal to pamiętam.

Możesz uzależnić się od pewnego rodzaju smutku
Jak od rezygnacji do końca.
Zawsze do końca.
Więc kiedy zrozumieliśmy, że nie nadamy temu sensu
powiedziałaś, że moglibyśmy wciąż być przyjaciółmi.
Muszę przyznać, że cieszyło mnie, że to już koniec.

Wcale jednak nie musiałaś tak mnie od siebie odcinać!
Udawać, że to nigdy się nie wydarzyło,
Że między nami niczego nie było.
Przecież ja nawet nie potrzebuję twojej miłości,
A ty traktujesz mnie jakbym był kimś obcym.
I to jest bardzo nieprzyjemne.
Wcale nie musiałaś aż tak bardzo się poniżać,
Wysłać przyjaciół żeby zabrali twoje płyty
A potem zmieniać swój numer
Myślę, że nie potrzebuję już tego, bądź co bądź
teraz jesteś tylko kimś kogo kiedyś znałem.

Od czasu do czasu myślę o tych wszystkich chwilach, kiedy mnie oszukałeś
i kazałeś mi wierzyć, że to zawsze przeze mnie.
I nie chcę żyć w ten sposób,
Szukać podtekstów w każdym wypowiadanym przez ciebie słowie.
Twierdziłeś, że jesteś w stanie z tym skończyć,
A ja nie przyłapałabym cię na rozmowie "ze starym znajomym".

Wcale jednak nie musiałaś tak mnie od siebie odcinać!
Udawać, że to nigdy się nie wydarzyło,
Że między nami niczego nie było.
Przecież ja nawet nie potrzebuję twojej miłości,
A ty traktujesz mnie jakbym był kimś obcym.
I to jest bardzo nieprzyjemne.
Wcale nie musiałaś aż tak bardzo się poniżać,
Wysłać przyjaciół żeby zabrali twoje płyty
A potem zmieniać swój numer
Myślę, że nie potrzebuję już tego, bądź co bądź
teraz jesteś tylko kimś kogo kiedyś znałem.


P.S. Dzięki Nigi za tę nutę. Oby jak najdłużej trzymała się na liście :)

środa, 28 września 2011

Czasem jak sie coś przyczepi...

... to kosmicznie ciężko się tego pozbyć :D. Jakiś czas temu przyczepiła się do mnie gitara tego pana i do dziś sieje spustoszenie w mojej głowie.



Wczoraj rozmawiałem z kimś kto powiedział mi, że od pewnego czasu zupełnie nie słucha muzyki z braku czasu. Spróbowałem sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. I... Nie potrafiłem. Nawet kiedy biegnę gdzieś na parę godzin muszę mieć ze sobą choć kilka "moich" kawałków. Bez nich chyba byłbym niekompletny.

Cholernie cieszę się, że mam z kim dzielić się muzyką. Dobrze, że jesteście :)

poniedziałek, 12 września 2011

Spotkać avatara w RL :)

Straciłem hamulce. Dziwne to uczucie, kiedy po tak długim okresie chowania się za pikselkową laleczką w końcu wylazłem z jaskini i zaufałem. Z drugiej strony cieszę się, że zaufałem dopiero teraz. Warto było czekać. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że dopiero dziś zrozumiałem, że moje wcześniejsze obawy można o kant d...y roztłuc. To cholernie pozytywny kop, którego nie zastąpi żadna nawet najidealniejsza animacja... Wakacje 2011 minęły bezpowrotnie, ale zostało mi po nich kilka naprawdę miłych wspomnień, uczucie ciepła dłoni, przytulenia i parę miłych fotografii. Tak nie było od lat...
Dzięki kochani, że mogliśmy się spotykać gdzieś w Polsce. Pomimo naszych obaw i wad. Liczę tylko, że los niejeden raz jeszcze postawi nas na swojej drodze :) Najbliższa okazja już w październiku - przyjedziecie? :D

środa, 7 września 2011

Skazany na bluesa

Gdyby żył kończyłby dziś 55 lat i z dumą śledził poczynania muzyczne syna. Poznalibyśmy pewnie więcej niesamowitych utworów. O życiu, o walce, o rzeczywistości.



Nie wiem, czy byłby to ten sam Rysiek. Skazanym na bluesa ciężko odnaleźć się w komercyjnej rzeczywistości. Sprzedać marzenia. Korzystać ze sławy. Rysiek uciekał od tego wtedy kiedy jeszcze było można. Gdzie schowałby się dziś?



Wszystkiego najlepszego stary. Gdziekolwiek teraz siedzisz z Indianerem, grając na harmonijce i śpiewając. I dziękuję. Za muzykę.

P.S.: Mam ochotę zabrać Was dziś wieczorem w krainę Dżemowego i Ryśkowego bluesa. Spotkajmy się wieczorem w Smelly. :)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

W to mi graj :)

Kiedy w lipcu 1994 roku umierał Rysiek, zastanawiałem się długo, jak odnalazłaby się jego nieuczesana, rogata dusza we współczesnym showbiznesie. W świecie, który za nic ma emocje, ludzkie słabości, zwyczajną walkę o jutro. W świecie, w którym liczy się produkt, sprzedaż i zysk. W świecie pop papki tłoczonej do głów, zwłaszcza młodych ludzi, przez media, które już tak daleko odeszły od realności, że zdołały wykreować własną. Rzeczywistość medialną, z własnym kodeksem moralnym, idolami i zasadami. Blichtr i ersatz. Niestety tylko naprawdę wybitne jednostki mogą i chcą popłynąć pod prąd, znacznie więcej woli dać się porwać i stać się produktem. Kasa, misiu, kasa.

Zdaje się jednak, że po wczorajszej wygranej w Xfactorze, Gienka, będę miał okazję przekonać się, na ile showbizes potrafi zadeptać człowieka. Szczerze liczę, że Gienek nie da się tym, którzy już dziś wiedzą lepiej, co i jak powinien robić. I zwyczajnie, pozostanie sobą, takim jakim jest, z ludzkimi słabościami i szczerością. I nawet jeśli gdzieś upadnie, tak jak to mu się już zdarzało w życiu (jak każdemu) to wstanie i będzie walczył. Wtedy dopiero dla mnie Gienek zbliży się do legendy Ryśka. Bo to, że jest niesamowity nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości. Jego muzyka naprawdę gra mi w serduchu, jak chyba żadna od śmierci Ryśka.



Michał Szpak? Z całego serca życzę mu dobrze. Ma wszystko co potrzebne aby stać się tym kim pragnie. Idolem. Media kupią jego artystyczną kreację, ludzie kupią płyty. Tylko nie wiem dlaczego obawiam się, że kiedy dostaną go w swoje łapy spece od kreacji medialnych produktów, spieprzą to, co Michał ma najcenniejsze - jego niezaprzeczalny talent. Los gwiazdy może być krótki... Trzymam jednak kciuki. Z całych sił, bo takich ludzi zdecydowanie również nam potrzeba na scenie, gdzie rządzą miernoty rzadko potrafiące dobrze zaśpiewać. Swoją drogą byłem ostatecznym werdyktem lekko zaskoczony, bo to właśnie Michał miał największy potencjał na niemalże gotowy produkt komercyjny. Dla stacji telewizyjnych łatwy do sprzedania. No łatwiejszy niż małomówny i niepokorny Gienek.

O Adzie ciężko mi się wypowiadać. Niezaprzeczalnie ma wielki talent, pokazała się z jak najlepszej strony, ale ciężko oprzeć mi się wrażeniu, że jednak w finale stanowiła jedynie tło dla dwóch wyrazistszych postaci - Gienka i Michała i dla nikogo nie było zaskoczeniem to, że wybierano spośród tej dwójki ostatecznie właśnie. Mam wrażenie, że o niej jeszcze również usłyszymy :).

De gustibus non est disputandum i może nie powinienem podejmować nawet próby, ale kiedy zajrzałem dziś rano do sieci przeraził mnie ogrom nienawiści jaki wylał się pod adresem zwycięzcy programu XFactor. Prawda jest taka, że każdy z trójki finalistów zasługiwał na końcowy sukces. Nie rozumiem zupełnie dlaczego dla wielu ludzi sukces kogokolwiek musi jednocześnie oznaczać nienawiść w jego stronę? Odreagowanie własnych kompleksów? Dlaczego próbują podważyć, umniejszyć, zmieszać z błotem? To cholernie małe jednak. To tak jakby odbierać czyjąś porażkę jako swoją.

A wystarczyłoby zwyczajnie pogratulować zwycięzcy i dalej trzymać kciuki za swojego faworyta. Dla niektórych jednak jak widać po wylewie jadu na polskich forach, taki poziom nie jest dostępny. To cholernie przykre.

piątek, 20 maja 2011

O naiwności mojej osobistej

Czasem jestem naiwny. Każdy chyba jest. Wydaje mi się, że jeśli komuś zaufam to dostanę w zamian to samo, a często świat w takich sytuacjach daje mi kopa w dupę. Zazwyczaj tylko raz na szczęście, bo drugi raz już nie pozwolę na to samo.
Second Life zmienił mnie. Dziś widzę to wyraźniej niż kiedykolwiek, kiedy myślę o tym co było, co jest i być może kiedyś jeszcze będzie. Nauczył mnie dystansu do spraw i ludzi. To co w RL okazało się być nieocenione w pracy i relacjach z innymi w SL zwyczajnie się nie sprawdza. Ludzie schowani za szybami swoich monitorów zwyczajnie często chcą tylko brać nie dając nic w zamian.

Smelly Cat został chwilowo (mam nadzieję) zamknięty. Gdyby nie ludzie, którzy szczerze dopingują Wonnego Kota do powrotu, chyba dałbym się ponieść fali zniechęcenia które ogarnęło mnie w momencie kiedy uświadomiłem sobie jak łatwo niektórym, zwłaszcza tym, których miałem za ludzi życzliwych i honorowych przychodzi niewywiązywanie się z umów i łamanie danego słowa. A tak jeszcze chce mi się pobyć z tymi, którzy lubią Śmierdziucha :). W głowie kołacze się mi jednak również myśl, że poza pikselowym Second Life musi też być jakieś inne życie, inni ludzie.
Tak czy inaczej zamykam pewien rozdział pikselowego żywota i… Usilnie myślę co i gdzie dalej :).

Wiecie co? Będzie dobrze :D

wtorek, 10 maja 2011

Majstersztyk

Jednym z największych błędów mojego dzieciństwa było to, że nie zacząłem uczyć się grać na gitarze. Dzięki temu nie osiągnę nigdy niczego poza ogniskowym graniem i bluesowym łomotem w garażu, ale... Mogę podziwiać takich grajków i ślinić się z zazdrości ;)



P.S.: Naprawdę mój blog jest taki smutny? :) Nie powinien. Czasem się zachmurzy, ale to tylko chwilka.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Nijak

Najczęściej powtarzanym w moją stronę pytaniem ostatnio jest "Jak się czujesz?". Nic wielkiego zwykłe słowa, nawet zrozumiałe w sytuacji kiedy ostatnio dzieje się jak się dzieje. Tylko... Brak na nie dobrej odpowiedzi.
Nijak. Fizycznie bywa różnie, ale to taka karma. A psychicznie? Nijak. Wszystko wiruje w zawrotnym tempie. Zmienia się nie wiem w co. Trzeba podejmować ważne decyzje, a nie ma na to siły. Znowu w słowach najbliższych słyszę zupełnie coś innego niż chcą powiedzieć do mnie. Znowu widzę drwinę tam gdzie jej nie ma. I co? I nie panuję nad emocjami. Bywa.

Nie wiem jak się czuję. Nie pytaj mnie już. Proszę.




Czy chciałabyś coś powiedzieć, zanim wyjdziesz?
Może zależałoby ci, żeby wyrazić dokładnie, co czujesz?
Pożegnaliśmy się, zanim się przywitaliśmy,
nawet prawie mi się nie podobasz, nie powinienem się wcale przejmować.
Spotkaliśmy się tylko sześć godzin temu, muzyka była zbyt głośna.
Z twojego łóżka zyskałem dzień, a straciłem cholerny rok,
i chciałbym wiedzieć...

Jak się czujesz? Jak się czujesz, jak?
Jak się czujesz? Jak się czujesz, jak?

Nawet pojedyncze słowo nie padło, noc wciąż kryła nasze obawy.
Czasem pokazałaś uśmiech, ale czy było trzeba?
Poczułem chłód o wiele za wcześnie w pokoju 95.
Moi przyjaciele leżą w słońcu, chciałbym tam być.
Jutro przyniesie kolejne miasto, kolejną dziewczynę, jak ty.
Czy masz czas zanim wyjdziesz powitać kolejnego mężczyznę?
Po prostu daj mi znać...

Jak się czujesz? Jak się czujesz, jak?
Jak się czujesz? Jak się czujesz, jak?

Do widzenia tobie...
I Charlotte Kringles też,
mam dość na jeden dzień.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Freak


Nie mam już siły. Czuję się pusty. Zmęczony i bezradny.

Dość mam walki, szarpania się z sobą samym. Wiary w zaklęcia, którymi czasem uda mi się zakląć rzeczywistość i udowodnić sobie, że mam jeszcze troszkę siły. Nie mam. Straciłem z oczu na sekundę cel tego makabrycznego marszu i nie wiem już po co idę. Pora zatrzymać się, usiąść. Pomyśleć. Albo nie! Nie myśleć. Stanąć w miejscu i tylko trwać. A kiedy trwanie straci sens pora nie być.

Chce mi się płakać, ale nie ma łez. Idiotycznie.

Przepraszam, że jestem taki.

wtorek, 22 marca 2011

Granica

Gdzie jest granica pomiędzy rzemieślniczym graniem muzyki, a sztuką? Wielu znakomitych muzyków nigdy nie poznało nut. Rysiek Riedel nie ukończył nawet żadnej szkoły. James Cotton czy Muddy Waters wychowali się na farmach na których zajmowali się raczej uprawą ziemi, a pomimo to trafili do panteonu muzyki... Sztuki. Możesz nauczyć się śpiewać i grać. Możesz świetnie znać nuty i być wirtuozem. I możesz być jedynie odtwórcą muzyki. Dopiero kiedy muzyka wypływa prosto z Ciebie, kiedy stajesz się jej częścią i potrafisz zamknąć oczy i popłynąć w niej zaczyna się Muzyka. Przez duże M.

To właśnie jeden z powodów dla którego tak kocham bluesa. Bardzo łatwo odróżnić w stym stylu artystę od rzemieślnika... Popatrz sam.

niedziela, 20 marca 2011

Wehikuł czasu...

Łezka w oku się kręci... Wakacje 1993 spędziłem w trasie. Wsiadłem w pociąg w czerwcu, wysiadłem z niego pod koniec sierpnia. W kieszeni miałem zaledwie kilka złociszy, na plecach plecak, zwijkę, namiot i koniecznie gitarę. Starego polskiego Defila, zdeptanego i wyremontowanego nie u lutnika ale w zakładzie stolarskim mojego ojca.

Ale to nie było ważne. Ważna była muzyka, a klucz naszej podróży wyznaczało jedno słowo. Dżem.

Łezka z oczu popłynęła kiedy zobaczyłem to nagranie... Gdzieś tam pod sceną jestem ja ;) Znajdziecie?

Ech... Rok po tym koncercie już opłakiwałem Ryśka...







Pamiętam dobrze ideał swój
Marzeniami żyłem jak król
Siódma rano - to dla mnie noc,
Pracować nie chciałem, włóczyłem się

Za to do puszki zamykano mnie
Za to zwykle zamykano mnie
Po knajpach grywałem za piwko i chleb,
Na szyciu bluesa tak mijał mi dzień

Tylko nocą do Klubu "Puls"
Dżem session do rana tam królował blues
To już minęło, ten klimat, ten luz
Wspaniali ludzie nie powrócą,
Nie powrócą już!

Lecz we mnie zostało coś z tamtych lat,
Mój mały, intymny, muzyczny świat
Gdy tak wspominam ten miniony czas,
Wiem jedno, że to nie poszło w las

Dużo bym dał, by przeżyć to znów
Wehikuł czasu to byłby cud
Mam jeszcze wiarę, odmieni się los,
Znów kwiatek do lufy wetknie im ktoś

Tylko nocą do Klubu "Puls"
Dżem session do rana tam królował blues
To już minęło, te czasy, ten luz
Wspaniali ludzie nie powrócą,
Nie powrócą już!

poniedziałek, 7 lutego 2011

Kolejny z WIELKICH odszedł...

Wczoraj w nocy zmarł Gary Moore - jeden z tych największych wirtuozów gitary, który towarzyszył mi od lat.

Czasem jako pewnik zakładamy, że niektórzy tworzący historię są nieśmiertelni, a ich śmierć spada na nas jak piorun... Jakoś ciężko pogodzić mi się z faktem, że już nigdy nie usłyszę na żywo "Whiskey in the Jar", "Parisienne Walkways" czy "Still Got The Blues"...

Na szczęście pozostała muzyka...




Use to be so easy
To give my heart away
But I found that the haeartache
was the price you have to pay
I found that that love is no friend of mine
I should have know'n time after time

So long
it was so long ago
But I've still got the blues for you

Use to be so easy
Fall in love again
But I found that the heartache
It's a roll that leeds to pain
I found that love is more than just a game
Play and to win
but you loose just the same

So long
it was so long ago
But I've still got the blues for you

So many years since I seal you face
You will my heart
there's an emty space
Used to be

So long
it was so long ago
But I've still got the blues for you

Golden days come and go
There is one thing I know
I've still got the blues for you


Żegnaj Gary.

niedziela, 6 lutego 2011

Kłusem z bluesem

Bluesuję od dwóch dni ostro. Próbuję uporządkować swoje płyty i pliki na dysku, a przy okazji zasłuchuję się w stare zakurzone płyty z bluesem które kiedyś z takim zapałem zbierałem. To niezwykłe jak bardzo muzyka może stać się kawałkiem człowieka, prowadzić go w życiu i grać w duszy i uszach.

Warto czasem długo szukać swoich nut. Ja znalazłem.

sobota, 5 lutego 2011

A kiedy mi przyjdzie...

Wiem, wiem. Cisza i spokój na moim blogowisku. Gawra. Niedźwiedź zasnął w swojej jaskini. Śni się czasem miły zielony las, czasem mroczne nieodkryte jeszcze zaułki korytarzy jaskini do których zapuszczać się jeszcze nie strach, a które mruczą czasem groźnymi dźwiękami jakby obiecując lub grożąc.

Dziwnie jest. Raz bardzo dobrze, raz trudniej. Ale jest. I to się liczy.


A to przyczepiło się i odejść nie chce. Bardzo zacna i jakby znana-nieznana melodia.

sobota, 8 stycznia 2011

IV Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - 09.01.2011




XIX w RL a IV w Second Life finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy dobiega do końca. Do chwili obecnej udało nam się zebrać ponad 200 tysięcy Linderów, a wierzymy, że w końcowym rozliczeniu będziemy mogli pochwalić się kwotą o kilkadziesiąt tysięcy wyższą. To tylko dzięki Wam i waszej ofiarności udało się nam osiągnąć aż tyle.

Aby godnie uczcić zakończenie naszej akcji zapraszamy wszystkich na Wielki Finał.
Spotykamy się o godzinie 19.30 na specjalnej finałowej działce na simie Gypsy Moon, gdzie czeka już scena koncertowa na ten niezwykły wieczór i gramy aż do północy!!!.

Program finału znajdziecie poniżej, ale zanim go podam – moja wielka prośba do wszystkich avatarów. Pamiętajcie , że na finał przyjdzie nas sporo – zadbajmy o to, aby móc w miarę komfortowo przebywać na miejscu finału – ubierzcie niskoprimowe ciuchy, nie szalejcie z biżuterią i skryptami… Osoby z bardzo wysokim Rendering Cost będą proszone o jego zmniejszenie. Mam nadzieje że to zrozumiecie.
Program naszej imprezy finałowej: (aukcje finałowe będą odbywały się podczas koncertów w tle)


19.30 Rozpoczęcie imprezy i aukcji finałowych
20.00 Światełko do nieba
20.00 - 21.00 Audycja radiowa Mechaniczna Cytryna i koncert Mateusza Rulskiego-Bożka
21.00 – 22.00 Koncert Shannon Oherlihy
22.00 – 22.45 Koncert Oldwolf Criss
22.45 – 00.00 DJ Mike40 Karas


************************
Kilka słów o naszych artystach:



Shannon Oherlihy (W RL Shannon McMahon) jest piosenkarką / gitarzystką mieszkającą w Stratford w stanie Connecticut w USA. Śpiewa od kiedy sięga pamięcią, początkowo usiłując wygrywać akordy na swojej pierwszej szczotce do włosów. Gdy miała dziewięć lat, dostała pierwszą gitarę, w wieku lat dziesięciu zaczęła pisać własne piosenki. Zainspirowana muzyką Johna Denver, Gordona Lightfoot, Joan Baez, Joni Mitchell, Judy Collins i Boba Dylana, dziś Shannon swoje muzyczne korzenie widzi we muzyce folkowej.

Jej muzykę znajdziecie pod adresami:


http://www.myspace.com /shannonmcmahonbruchal
http://www.cdbaby.com /shannonmcmahon




Jeśli myślisz, że słyszałeś już każdy rodzaj muzyki w SL powinieneś koniecznie posłuchać Oldwolfa. Połączenie jego ' francuskiego heavy bluesa " ze starym, dobrym rock-and-rollem,tworzy muzykę, która przyprawiona niesamowitym akcentem, powoduje omdlenia u kobiet. Oldwolf jest jednym z najlepszych gitarzystów w świecie Second Life.

Więcej informacji znajdziecie tu:
http://www.oldwolf-criss.com
http://www.myspace.com/christian560321