niedziela, 23 maja 2010

Sztuczność w cyberświecie...



Są rzeczy w naszym Pikselkowie, których sensu pojąć nie mogę. Za głupi jestem widać na to, albo za normalny. Sam sobie powiedz. Otrzymaliśmy sztuczny świat. Otoczyliśmy się sztucznymi drzewami, sztucznym szumem fal wypełniamy cybernetyczną ciszę serwerów. Przywdzialiśmy sztuczne ciała i sztucznymi pieniędzmi płacimy za sztuczne tkaniny z których uszyte są nasze sztuczne ubranka. Dopóki zgadzamy się na to jest to ok. Pytanie tylko jak daleko powinniśmy posuwać się w tej sztuczności i czy w dziedzinach, w których możemy kreować coś prawdziwego, również powinniśmy sztuczności i cyberblichtrowi bić pokłony?

Co nam ocalało prawdziwego w Drugim Życiu? Ludzie i relacje między nimi. Emocje. Radość, złość, miłość i nienawiść. I nawet jeśli masz dystans do cyberprzestrzeni, to jakieś emocje w te relacje prędzej czy później zaangażujesz. Nawet jeśli będzie to tylko zniechęcenie i szyderstwo. Przegadana noc w cyberprzestrzeni, odkrywanie drugiej osoby, bliskość myśli. Dla tego warto być w Pikselkowie.

Coś jeszcze z prawdy? Wszystko to, czemu towarzyszy akt tworzenia. Muzyka, grafika, sztuka. O ile oczywiście nie rozmienimy się na drobne i nie zaczniemy budować żałosnej karykatury rzeczywistości poprzez „koncerty” bez muzyków czy „spektakle”, na zasadzie kup kulki, stroje i zatańcz aby zgarnąć tipa. Może to tylko moje zboczenie, ale zdecydowanie wolę odśpiewany, nawet niepewnym głosem młodej Szwedki, godzinny koncert live, w który wiem, że włożyła sporo serca emocji i całą siebie, od perfekcyjnie przygotowanego show, gdzie grupa avatarów usiłuje udawać, że tańczy czy śpiewa do piosenek puszczonych z płyty, na kulkach które kupili gdzieś w cyberświecie. Nawet jeśli dźwięk jest czystszy, bardziej emocjonalny, a animacje i stroje są perfekcyjnie dopieszczone. Podobnie jak żadna płyta nie odda muzyki na żywo, podobnie udawanie śpiewania z playbacku nie będzie koncertem, a parę odtańczonych piosenek nie będzie spektaklem.

Owszem rozumiem, że może się to komuś podobać i bawić, to jego sprawa i poczucie gustu i estetyki. To co piszę to tylko moje zdanie, a śmieszy mnie nazywanie tego czegoś spektaklem czy koncertem. Właśnie przez to sztuczny świat staje się sztuczny groteskowo i pozostaje już tylko mizerną karykaturą rzeczywistości. Odbieramy, sami sobie szansę na wniesienie do Pikselkowa kawałka realności.

Na szczęście wciąż mamy wybór, a Second Life jest tak pojemny, że cierpliwie znosi naszą ucieczkę od realnego świata. I oby tak dalej :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz