piątek, 8 stycznia 2010

Jedno malutkie marzenie...

Niedawno jak prawie co roku usłyszałem sakramentalne pytanie: "Co chciałbyś dostać na święta?". Zastanowiłem się przez chwilę i ze zdumieniem odkryłem, że nie ma już takich rzeczy... Kiedyś marzyłem, o nowej gitarze, filmie który był nie do zdobycia, biletach na koncert, książkach... Dziś chyba mam już wszystko i nie mam już takich potrzeb. Nie cieszą mnie przedmioty. Nie nie jestem obrzydliwie bogatym snobem, który zapchał swój dom zabawkami. Nie cieszą mnie po prostu rzeczy materialne. Nie jestem też marzycielem który śni o wielkiej szalonej miłości, czy o pokoju na świecie. Człowiekowi w mojej sytuacji rzeczy te wydają się być tak samo odległe jak baza kosmiczna na Księżycu, niby będzie ale nie za naszych czasów...

Przeraziła mnie ta myśl o braku marzeń. Po co żyć jeśli nie widać jutra? Jaki nadać sobie cel? Kiedyś marzyłem o tym co najważniejsze dla mojego dziecka. Nie da się jednak całego życia skanalizować na inną osobę nawet tak bliską. Kiedy stracisz całkiem siebie umrzesz.

I kiedy siedziałem i myślałem o tym pojawiło się ONO. Marzenie stare jak świat. Mój świat. Malutkie. Nieśmiało wykiełkowało na gruncie mojej wyjałowionej wyobraźni. Wolno przedzierało się przez spróchniałe pokłady wspomnień, wypalone warstwy ziemi, splątane korzenie myśli aby w końcu wypuścić nieśmiały pączek. Jest. I nie razi mnie nawet to, że tuż obok zalążka liścia na łodyżce pojawił się kolec z kroplą krwi. To moje marzenie. Nie pozwolę mu zaginąć. Wiem, że będzie bolało. Wiem, że porani mnie zanim zamieni się w dorosłą roślinę. Być może nawet zabije. Ale bez niego? Nie byłoby mnie.



Problem jednak w tym, że czasem marzeniem może być zapomnienie. Już nie myślcie o mnie. Jestem którego nie ma.

2 komentarze:

  1. Dawno nie rozmawialismy, nie wiem co zamierzasz... ale tak jak kiedys powiedzialam- takich jak Ty brakuje i w sl i rl :)
    Btw bardzo ciekawy blog :)
    Pzdr Violet P.

    OdpowiedzUsuń