Przeraziła mnie ta myśl o braku marzeń. Po co żyć jeśli nie widać jutra? Jaki nadać sobie cel? Kiedyś marzyłem o tym co najważniejsze dla mojego dziecka. Nie da się jednak całego życia skanalizować na inną osobę nawet tak bliską. Kiedy stracisz całkiem siebie umrzesz.
I kiedy siedziałem i myślałem o tym pojawiło się ONO. Marzenie stare jak świat. Mój świat. Malutkie. Nieśmiało wykiełkowało na gruncie mojej wyjałowionej wyobraźni. Wolno przedzierało się przez spróchniałe pokłady wspomnień, wypalone warstwy ziemi, splątane korzenie myśli aby w końcu wypuścić nieśmiały pączek. Jest. I nie razi mnie nawet to, że tuż obok zalążka liścia na łodyżce pojawił się kolec z kroplą krwi. To moje marzenie. Nie pozwolę mu zaginąć. Wiem, że będzie bolało. Wiem, że porani mnie zanim zamieni się w dorosłą roślinę. Być może nawet zabije. Ale bez niego? Nie byłoby mnie.

Problem jednak w tym, że czasem marzeniem może być zapomnienie. Już nie myślcie o mnie. Jestem którego nie ma.
Dawno nie rozmawialismy, nie wiem co zamierzasz... ale tak jak kiedys powiedzialam- takich jak Ty brakuje i w sl i rl :)
OdpowiedzUsuńBtw bardzo ciekawy blog :)
Pzdr Violet P.
Dziękuję. :)
OdpowiedzUsuń