środa, 18 listopada 2009

Sto lat Młodej Parze!

Dziś bez snu. Spokojnie, cicho, niemal w bezruchu. Troszkę pusto.

Spotkałem przed chwilą znajomą. Z wielką dumą w oczach wcisnęła mi w rękę oprawiony w skórę brulion i powiedziała:
-Zobacz, jakie to piękne...

Siedzę teraz nad albumem ślubnym jej dzieci. Piękne stylizowane fotografie z idealnego ślubu w średniowiecznym zamku. Dorożki, szampan, torty, idealni państwo młodzi. Szczęśliwi uśmiechnięci ludzie. Ona piękna, delikatna z błyszczącymi oczami. Lekarka. On przystojny, wysoki, męski. Skończył właśnie studia prawnicze i rozpoczął aplikację w bardzo znanej kancelarii, jak oznajmiła mi znajoma. Budują własny dom. Idylla.

Nie mam takich zdjęć w swoim życiu. Nie, nie marudzę i nie użalam się. Po prostu czasem pytam siebie dlaczego. Nienawidzę swoich fotografii. Lubię robić zdjęcia, ale kosmicznie nie lubię na nich być. W ciągu ostatnich kilku lat trafiłem raptem na kilka fotek. To jak zaklinanie duszy. Czasu, którego i tak zawsze za mało. Można uchwycić chwilkę, ale... Chyba nie wszystko warto zachowywać.



Ktoś kiedyś tłumaczył mi, że nasze życie jest takie jak sami je wykreujemy. Zagniatamy w dłoniach tworzywo rzeczywistości i spieszymy się, żeby ulepić z nich własne życie. Nigdy nie miałem zmysłu plastycznego. Mam w głowie obrazy. Monumentalne dzieła i malutkie szkice, ale ilekroć biorę do ręki ołówek, pędzel czy węgiel i przelewam coś na papier wychodzi z tego koszmarny bohomaz. Nieczytelny dla otoczenia, uwłaczający i frustrujący dla mnie. Widać tak samo jest z życiem, że pomimo marzeń w głowie, to co stworzyłem własnymi dłońmi wygląda tylko jak nędzna imitacja. Ersatz. Najgorsze, że nie wszystko da się już naprawić, nie na wszystko jest czas.

Tylko jak z tym żyć?

Sto lat. Młodej Parze. I Wam wszystkim, którzy marzycie i którzy już przestaliście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz