sobota, 9 maja 2009

Le Petit Chaperon Rouge w Piwnicy :)


Przyznaję, że Czerwony Kapturek w Piwnicy to było jedno z najbardziej oczekiwanych przeze mnie wydarzeń w ostatnim czasie w polskim SL. Nie uczestniczę w życiu klubowym, mało rozumiem wieści ze świata bohemowej elyty, bom przecież morfinowy buntownik, błazen i Cygan, nie docierają do Morfiny również wieści o koncertach różnej maści pop gwiazdek, ale przyjemności obejrzenia spektakli, filmów, czy wysłuchania słuchowisk nie potrafię sobie odmówić. Ot taka wada genetyczna.
Oczywiście czasem odnajduję w nich więcej dla siebie, czasem mniej. Czasem bezsilnie zgrzytam zębami, widząc zupełnie nic nie wnoszące, odtwórcze show w którym egzaltowany konferansjer zachwyca się nierównym tańcem pikselowej lalki na zakupionych w sklepie z animacjami kulkach. Czasem zachwyci mnie pomysłowość i wartka narracja tekstu, tembr głosu czy zdolności kreatora. Czasem za serce chwyci zazdrość, że na tak proste acz genialne rozwiązania nie wpadłem ja sam dużo wcześniej, lub, że ktoś osiągnął właśnie poziom dla mnie jeszcze nieosiągalny. A Kapturek?


Kiedy wszedłem do kina byłem bardzo mile zaskoczony. Wystrój Piwnicy zawsze bardzo mi się podobał i tym razem nie zawiodłem się. Nastrojowa sala kinowa, tłumy - jak to na premierze. Długo nie mogłem wbić się na stream żeby obejrzeć film (zapewne youtube nie spodziewało się takiego oblężenia SLowych kinomaniaków), ale kiedy już udało mi się oczom moim ukazało się małe dziełko, które baaardzo przyjemnie mnie zaskoczyło.

W sumie całość można by podsumować krótko, żeby uniknąć wodolejstwa i pseudointelektualnego bełkotu, który szerokim strumieniem wylał się niedawno z ekranu mojego monitora kiedy otworzyłem jeden z Slowych blogów - naprawdę fajna produkcja. Odnoszę jednak wrażenie, że to zamazałoby trochę pieczołowitość i dbałość autorów Kapturka o to aby efekt finalny naprawdę sprawiał przyjemność nie tylko im samym, ale i widzom.


Czy udało się to? O tak! Zdecydowanie. Świetna oprawa dźwiękowa, rewelacyjne prowadzona kamera, zrealizowane z dużym wyczuciem ujęcia, fantastyczne scenografie, sympatyczne kostiumy, niebanalne (sic!) zakończenie - to wszystko sprawia, że film robi wrażenie na widzu, który zatrzyma się nad nim na chwilę. Całej ekipie twórców należą się wielkie brawa. I nie piszę tego tylko jako widz, ale próbuję podejrzeć świat zza kamery zdając sobie sprawy ile twórczej pracy i miłego zapewne wysiłku kosztowała realizacja przedsięwzięcia. Chylę czoła przed wszystkimi którzy maczali swoje pikselowe i realne palce w projekcie. Z niecierpliwością czekam na więcej :)

Gdybym miał się do czegoś przyczepić - to szkoda, że nie wykorzystano milo brzmiących damskich piwnicznych głosów, głos samotnego lektora aczkolwiek nienaganny w swej dykcji, jednak troszeczkę odbarwił całość. Mimo wszystko to najlepsza polska produkcja filmowa jaką widziałem w SLu. I co do tego nie mam żadnych wątpliwości. (czy wspominałem już, że jestem nieco zazdrosny?)

I jeszcze parę słów komentarza. Na film "Czerwony Kapturek" posypały się pseudozabawne komentarze. Ludzie, którym wydaje się, że są elitą polskiego SLa - tak sami określają siebie na jednym z for dyskusyjnych, nieodwołanie roszczą sobie prawo do zabierania głosu i ferowania ocen w sytuacji kiedy sami poza byciem "elitą" nie robią nic. Niestety najgorsze przypadki są wówczas kiedy komuś się coś wydaje... To się nawet trudno leczy... :) Cóż, jak mawia mój niezawodny horrorowy przyjaciel - "Psy szczekają - karawana jedzie dalej". I tak chyba należy postąpić kiedy słyszy się ujadanie bandy postrepublikańskich kundelków. Prawda?

Piwnico pod Aniołem w moim ukochanym Poznaniu. Dziekuję. I tak trzymajcie.

Aha - zapraszam na film :)



1 komentarz:

  1. Pięknie!!! Ile Was to musiało kosztować pracy! Jestem pod ogromnym wrażeniem, choć zastanawiam się, dlaczego nie pcoiągnęliście postaci Kapturka kobiecym głosem :) Ale to może twórcza wizja? PS. Głosy wybitne!

    OdpowiedzUsuń