poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Są chwile kiedy potrzebne nam milczenie

Kocham słowa. Uwielbiam bawić się nimi, wracać do nich, wykuwać w niezdarnych sylabach misterne ornamenty. Nie nie jestem artystą nawet w tej materii, ale rzemiosło również może być pasją.

Są jednak chwile kiedy słowa wydają się być całkiem zbędne. Trudno oddać to co w sercu i najbardziej finezyjnie ułożone zdanie nie odda prawdy, o emocjach, myślach.

Wydaje mi się, że umiem, żyć ze śmiercią. Trzymać ją za rękę. Zbratać się z myślą, że wkrótce i ja mogę odejść na tę drugą stronę. Jednak zawsze kiedy jestem pewny, że jestem już gotowy, że oswoiłem ją i nie ma we mnie już strachu dzieje się coś takiego jak w sobotę, coś co każe mi stanąć twarzą w twarz z totalną bezradnością. Własną bezradnością. Powstaje panika.

Ostatnie dwa dni spędziłem na niczym. Gapiąc się bezmyślnie w ekran telewizora przekonywałem sam siebie, że śnię. Szukałem ucieczki w ludziach mi najbliższych, ale nie znalazłem jej. Nie umiałem być z nimi. Muszę przejść przez to sam. Jak przez śmierć.

Zwykłem traktować śmierć jak drzwi. Jak przejście do innego etapu. Ja człowiek odcięty od korzeni judeochrześcijańskiej ideologii, aby nie zwariować noszę w sercu resztki nadziei, że to jednak nie koniec. Że jeszcze będzie mi dane spojrzeć w ukochane oczy, przytulić bez strachu na odtrącenie i chwycić czyjąś kochaną dłoń. W tym, czy innym świecie.

Są chwile kiedy najważniejsze nie są słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz