Dostałem właśnie do opracowanie dane statystyczne dotyczące mojej pracy. Zestawienia, tabelki, liczby.
Za każdym słupkiem stoi schowany człowiek, mniejszy, większy. Wystraszony, niepewny, czasem zbuntowany i agresywny. Ale człowiek. Procent spraw zakończonych taką decyzją, procent inną. Rozliczyli mnie w słupkach, podali jak na tacy to że za dużo czasu poświęcam na pojedyncze przypadki, obniżając skuteczność działania.
Nie policzyli spojrzeń w oczy. Prób zrozumienia. Kroków po schodach w poszukiwaniu zagubionych w labiryncie kamienicznych korytarzy drzwi za którymi rozgrywa się koszmar ośmiolatka.
Jasne. Można nas ubrać w cyfry. Zważyć, zmierzyć, opisać zapach, długość włosów. Zsumować i podać statystyczną wagę. Uśrednić. Pominąć wszystko co statystycznie nieistotne - osobliwe kurioza naszych ciał i osobowości.
"Wyciągnąć wnioski statystyczne w celu usprawnienia organizacji pracy."
Tylko po co??? I czy przypadkiem mądra pani od słupków i kolorowych wykresów nie straciła czasem czegoś co najważniejsze? Człowieka?
Opracuję te dane i napiszę program naprawczy. Wyrzygam to z siebie tak jak chcą tego ode mnie.
Czasem tak koszmarnie brzydzę się sobą samym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz