poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Ach co to był za BAL :)

24.04.2010 to dzień, który pewnie na troszkę zapadnie w mojej pamięci, szczególnie przez baaaaaardzo miło spędzony wieczór w towarzystwie bardzo różnych ludzi na balu zorganizowanym w Cytrynowej Krainie z okazji trzecich Slowych urodzin Cytrynki i Madeline. Owszem miałem pewne obawy przed balem - jak zwykle mam przed wielkimi imprezami, okazały się one jednak płonne towarzystwo świetnie i szybko zintegrowało się na parkiecie, radośnie podskakując wszystkimi pikselkami w rytm odkurzonych naprędce przebojów. Tych największych i najlepszych oczywiście :) Bo z takiej okazji dla TAKICH jubilatek wszystko musiało być najlepsze. Co odważniejsi przyznali nawet, że w rytmie przebojów brawurowo wyśpiewywanych nam przez tuzów światowej muzyki żwawo podskakiwali na swych krzesłach przed komputerami wzbudzając zgrozę i zdziwienie tych, którzy na co dzień ogarnąć Pikselkowa nie potrafią. Ale co tam. Ważne jest to co jest ważne - a tego dnia ważna była naprawdę dobra zabawa.

Swoją drogą 3 lata to kawał czasu, prawda? Chyba nikt z nas wchodząc do Second Life nie sądził, że poświęci temu światu tyle siebie i swojego czasu. A jeśli jeszcze zrobił to tak treściwie i z klasą jak Madeline i Cytrynka? No cóż... Pozazdrościć.

Niniejszym chciałbym podziękować WSZYSTKIM, którzy tego wieczoru bawili się na balu urodzinowym. Powiedziałem Wam to już na streamie gdzieś pomiędzy piosenkami i dedykacjami, ale pozwolę sobie powtórzyć. Było (JEST!) mi z Wami naprawdę dobrze. Dziękuję :)












































środa, 21 kwietnia 2010

Dlaczego blues?

Często ludzie pytają mnie dlaczego blues?
Nie wiem. Nie potrafię słowami nazwać tego co naprawdę gdzieś siedzi w sercu. Nie umiem poskładać potrzaskanych o beton rzeczywistości myśli, zaakceptować mrocznych zakamarków własnego sumienia.
Blues dotyka tam w środku. Każda nuta sprawia, że coś we mnie drży, rezonuje. W bluesie zasypiam i budzę się. Zatracam się i kiedy biorę do ręki gitarę przez chwilę nie jestem. Nie. Blues nie jest we mnie. Ja jestem w nim. Jeśli chcesz mnie poznać poznaj bluesa.



Why I Sing The Blues
B.B. King


Everybody wants to know
Why I sing the blues
Yes, I say everybody wanna know
Why I sing the blues
Well, I've been around a long time
I really have paid my dues

When I first got the blues
They brought me over on a ship
Men were standing over me
And a lot more with a whip
And everybody wanna know
Why I sing the blues
Well, I've been around a long time
Mm, I've really paid my dues

I've laid in a ghetto flat
Cold and numb
I heard the rats tell the bedbugs
To give the roaches some
Everybody wanna know
Why I'm singing the blues
Yes, I've been around a long time
People, I've paid my dues

I stood in line
Down at the County Hall
I heard a man say, "We're gonna build
Some new apartments for y'all"
And everybody wanna know
Yes, they wanna know
Why I'm singing the blues
Yes, I've been around a long, long time
Yes, I've really, really paid my dues

Now I'm gonna play Lucille.

My kid's gonna grow up
Gonna grow up to be a fool
'Cause they ain't got no more room
No more room for him in school
And everybody wanna know
Everybody wanna know
Why I'm singing the blues
I say I've been around a long time
Yes, I've really paid some dues

Yeah, you know the company told me
Guess you're born to lose
Everybody around me, people
It seems like everybody got the blues
But I had 'em a long time
I've really, really paid my dues
You know I ain't ashamed of it, people
I just love to sing my blues

I walk through the cities, people
On my bare feet
I had a fill of catfish and chitterlings
Up and down Beale Street
You know I'm singing the blues
Yes, I really
I just have to sing my blues
I've been around a long time
People, I've really, really paid my dues

Now Father Time is catching up with me
Gone is my youth
I look in the mirror everyday
And let it tell me the truth
I'm singing the blues
Mm, I just have to sing the blues
I've been around a long time
Yes, yes, I've really paid some dues

Yeah, they told me everything
Would be better out in the country
Everything was fine
I caught me a bus uptown, baby
And every people, all the people
Got the same trouble as mine
I got the blues, huh huh
I say I've been around a long time
I've really paid some dues

One more time, fellows!

Blind man on the corner
Begging for a dime
The rollers come and caught him
And throw him in the jail for a crime
I got the blues
Mm, I'm singing my blues
I've been around a long time
Mm, I've really paid some dues

Can we do just one more?

Oh I thought I'd go down to the welfare
To get myself some grits and stuff
But a lady stand up and she said
"You haven't been around long enough"
That's why I got the blues
Mm, the blues
I say, I've been around a long time
I've really, really paid my dues

Fellows, tell them one more time.

Ha, ha, ha. That's all right, fellows.
Yeah!

wtorek, 20 kwietnia 2010

Kiedy ID chce jeść...

Od wczoraj próbuję słuchać siebie. Usiadłem na łóżku i usłyszałem w środku dziwny ton. Dźwięk. Zaledwie drżenie, cień, ale miał w sobie coś takiego, co mnie zaskoczyło i przeraziło. Jak wspomnienie czegoś co zdarzyć się nie powinno, jak sen, który wyśnić się nie miał prawa, a przychodzi od kilku nocy. Wciąż i wciąż uparty jak osioł.

Nienawidzę swojej podświadomości. Przyzwyczaiła mnie przez lata do swoich niespodzianek, do tego, że w najmniej oczekiwanym momencie i tak spłata mi figla wyciągając z czeluści nieświadomości coś czego oglądać nie chcę. Przyzwyczaiła do tego, że kontrolować jej nie sposób. Kazała pogodzić się z tym, że to ona decyduje, nawet jeśli to ja muszę ponieść konsekwencje jej działań. Schizofrenia? Możliwe. Czasem nawet id musi dojść w człowieku do głosu.

Pociesza mnie myśl, że jednak jest ucieczka. Szeol. I choć ta myśl niepokoi również daje dziwne ukojenie.

Szukałem muzyki na dziś. Znalazłem.








Eliza Lumley - How to disappear completely

That there
That's not me
I go
Where I please
I walk through walls
I float down the Liffey
I'm not here
This isn't happening
I'm not here
I'm not here

In a little while
I'll be gone
The moment's already passed
Yeah it's gone
And I'm not here
This isn't happening
I'm not here
I'm not here

Strobe lights and blown speakers
Fireworks and hurricanes
I'm not here
This isn't happening
I'm not here
I'm not here

czwartek, 15 kwietnia 2010

W stronę światła...

Na pozór jak co dzień otworzyłem oczy. Spojrzałem na rozświetloną nikłym blaskiem tarczę starego budzika. 6:04. Przeciągnąłem się leniwie wyrzucając obolałe ramiona w górę. Jeszcze wcześnie – pomyślałem i nagle… W mojej głowie eksplozja. Krzyk kobiety. Płacz, huk wystrzału. Głuche mlaśnięcie. Cisza.

Rozejrzałem się po pokoju. Rozrzucone w nieładzie dokumenty, pomięta pościel, zakurzony regał. W drzwiach pokoju dostrzegłem leżące na podłodze w bezruchu stopy Ani w tych ciepłych góralskich kapciach, które Młody z taką dumą przywiózł dla niej z Zakopanego. Biurko. Niedokończone pół litra. Rewolwer na podłodze. Na krześle siedzący groteskowo siłą woli, krwawy korpus z odstrzeloną połową twarzy i mózgiem rozsmarowanym odrzutem wystrzału na ścianie za plecami. Ja.

Podszedłem do otwartego okna. Promienie słońca delikatnie gładziły moje policzki. Rozpostarłem skrzydła i poleciałem. W stronę światła.

wtorek, 13 kwietnia 2010

To kwestia szacunku...

Każdy z nas na swój sposób przeżywa to co wydarzyło się w ostatnich dniach w naszym kraju. Rozumiem tych, którzy traktują wypadek samolotu prezydenckiego bardzo osobiście – przychodzą pod Pałac Prezydencki palą znicze, śpiewają. Rozumiem też tych, którzy postanowili zachować w swoim mniemaniu trzeźwy umysł i z pewnym dystansem podchodzą do gloryfikowania osób, które bo tu dużo nie mówić nie cieszyły się przed śmiercią najwyższymi notowaniami popularności. Staram się być gdzieś pośrodku, choć przyznaję, że ogrom tragedii i cierpienia, zwłaszcza tych, którzy pozostali bardzo mnie przytłoczył i dał do myślenia. I chyba wszystko byłoby w jak najlepszym porządku dopóki nie przekraczamy granicy dobrego smaku, czy zwyczajnie kultury.

Mały flashback

W dzień tragedii usłyszałem „żart” w którym ktoś w Second Life stojąc na placu jednego z popularnych simów próbował byż przezabawny twierdząc, że jeden z polityków poodkręcał śrubki w samolocie prezydenckim. Inny próbował obrażać osoby, które zginęły w katastrofie i twierdzić, że przecież nic się nie stało, bo "to tylko ptactwo".

Tego samego dnia zajrzałem do wiadomości w jednym z popularnych serwisów newsowych. Komentarze które przeczytałem pod tekstem o katastrofie zmroziły mnie. Błazenada, politykierstwo, teorie spiskowe, wyzwiska i wulgaryzmy. Owszem były też wpisy tonujące sytuację, ale ginęły w szambie słownym które stworzyli nasi przeuroczy rodacy.

Dziś odwiedziłem forum polskiego Second Life. W jednym z tematów o katastrofie jeden z użytkowników podał link do – jak sam napisał „mądrego filmu”. Zajrzałem. Zdębiałem – pamiętacie „20 rzeczy, których nie należy mówić kobiecie”? Sam polecałem ten film kolegi o nicku damianero na swoim blogu, ponieważ rozbawił mnie wówczas setnie. Tym razem autor relacjonując na świeżo wiadomość o śmierci Prezydenta i 95 innych osób posunął się do granicy absurdu. Głupawe żarty, przekleństwa, błazenada przypominają raczej ponury taniec na grobie, niż jakikolwiek komentarz. Damianero jest tak przekonany o własnej nieomylności, że stawia sądy bardzo radykalne oceniając negatywnie wszystkich i wszystko, łącznie ze swoimi widzami. Drwiąc z tragedii, śmierci i udowadniając jak bardzo szanuje czyjąś tragedię. Szambo.

Czasem mi wstyd, że jestem Polakiem.

Nie. Spokojnie. Daleki jestem od gloryfikowania każdej z ofiar. Za parą prezydencką nie przepadałem i nie będę im stawiał pomników. ba nawet mówienie o wielkim mężu stanu w odniesieniu do świętej pamięci Pana Lecha Kaczyńskiego uważam za lekką przesadę. Co by nie mówić jednak o tym człowieku był Wielkim Polakiem, któremu zaufały miliony naszych Rodaków. Na swój sposób realizował idee patriotyzmu, tak jak je pojmował. Odszedł na służbie i za to należy się szacunek.

I chyba szacunek w tej całej sytuacji to słowo klucz. Szacunek dla ofiar, dla ich bliskich, przyjaciół, a nawet szacunek dla wszystkich tych, którzy na fali medialnej wszechżałoby mają potrzebę gloryfikowania zmarłych, palenia zniczy i wzniosłych słów. maja prawo do przeżywania swojego żalu i swoich emocji.

Nawet ludzie poza Polską, Rosjanie, Brazylijczycy, Czesi, Ukraińcy, Włosi umieją się zachować w tej sytuacji, choć próbują zrozumieć co czują ich bliscy, przyjaciele i wiedzą, że tym co wyznacza godność człowieka w takiej sytuacji jest szacunek. Dlaczego więc my Polacy nie potrafimy? Skąd w nas tyle jadu i lekceważenia?

Jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia milcz. Bo ośmieszasz głównie sam siebie wściekłym tańcem na cudzym grobie.

I pomyśl. Co powiedzą kiedy TY odejdziesz?

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Są chwile kiedy potrzebne nam milczenie

Kocham słowa. Uwielbiam bawić się nimi, wracać do nich, wykuwać w niezdarnych sylabach misterne ornamenty. Nie nie jestem artystą nawet w tej materii, ale rzemiosło również może być pasją.

Są jednak chwile kiedy słowa wydają się być całkiem zbędne. Trudno oddać to co w sercu i najbardziej finezyjnie ułożone zdanie nie odda prawdy, o emocjach, myślach.

Wydaje mi się, że umiem, żyć ze śmiercią. Trzymać ją za rękę. Zbratać się z myślą, że wkrótce i ja mogę odejść na tę drugą stronę. Jednak zawsze kiedy jestem pewny, że jestem już gotowy, że oswoiłem ją i nie ma we mnie już strachu dzieje się coś takiego jak w sobotę, coś co każe mi stanąć twarzą w twarz z totalną bezradnością. Własną bezradnością. Powstaje panika.

Ostatnie dwa dni spędziłem na niczym. Gapiąc się bezmyślnie w ekran telewizora przekonywałem sam siebie, że śnię. Szukałem ucieczki w ludziach mi najbliższych, ale nie znalazłem jej. Nie umiałem być z nimi. Muszę przejść przez to sam. Jak przez śmierć.

Zwykłem traktować śmierć jak drzwi. Jak przejście do innego etapu. Ja człowiek odcięty od korzeni judeochrześcijańskiej ideologii, aby nie zwariować noszę w sercu resztki nadziei, że to jednak nie koniec. Że jeszcze będzie mi dane spojrzeć w ukochane oczy, przytulić bez strachu na odtrącenie i chwycić czyjąś kochaną dłoń. W tym, czy innym świecie.

Są chwile kiedy najważniejsze nie są słowa.

niedziela, 11 kwietnia 2010

[*]

Nie da się powiedzieć niczego mądrego w takiej chwili.



To co stało się 10.04.2010 z całą pewnością będzie jednym z tych wydarzeń, o których nasze wnuki będą uczyć się w podręcznikach historii jako o jednej z najtragiczniejszych chwil naszych czasów. Wszystko to jednak wydaje się nieważne, kiedy zdamy sobie sprawę z faktu, że oto odeszło od nas 96 osób z których każda pozostawiła po sobie dziesiątki pogrążonych w żałobie i smutku bliskich i przyjaciół.

Niezależnie od tego co myślimy, w co wierzymy, kim jesteśmy i jakie są nasze poglądy polityczne, jeśli jesteśmy Polakami winniśmy na chwilę zatrzymać się i oddać hołd tym, którzy odeszli w służbie dla nas.

Będziemy o tym pamiętać.

[*] [*] [*]

środa, 7 kwietnia 2010

Wirtualne hipokryzje

Jakiś czas nie pisałem. Święta spędzone u rodziny z oderwaniem się od spraw wirtualnego świata chyba dobrze mi zrobiły, choć nawet tam docierały do mnie sygnały o tym, że w pikselkowie nadal szumi i grzmi i brudy wyłażą drzwiami i oknami.

Czasem korci mnie żeby napisać parę ostrzejszych słów, ale szybko gryzę się w język i stwierdzam (również dzięki ludziom, których mam wokół), że nie warto. Nie rzuca się pereł przed wieprze. Nie da się logicznie rozmawiać z kimś, kto ma tak przerośnięte ego, że potrafi stworzyć sobie alternatywną wizję rzeczywistości i wierzy w to, że wszyscy wokół knują przeciwko niemu, a sam nie potrafi zastanowić się co z nim nie halo i dlaczego gdziekolwiek się nie pojawi zostaje sam jak palec, nawet jeśli stworzy zajebiście piękne miejsce w SLu. Nie da się rozmawiać logicznie z kimś, kto o własne grzeszki oskarżyć potrafi innych, wierząc we własną doskonałość. Kto za plecami krzyczy i próbuje szukać zadymy wszędzie, gdzie pojawi się obok tych, za którymi nie przepada. Kto w alkoholowym widzie potrafi zdradzić wszystko i wszystkich. Kto sztukę manipulacji emocjami innych opanował, jak mu się wydaje do perfekcji, nawet jeśli widzi, że to nie działa. Kto z uśmiechem na twarzy idzie za najbliższy róg i na IM opowiada bzdury na temat tego z kim przed chwilą życzliwie rozmawiał. Więc po co się starać? Nie ma sensu. Kiedy nie ma już żadnych emocji, poza zażenowaniem i litością, milczenie jest jednak najlepszą odpowiedzią. I tak musi pozostać. Bo szkoda już słów.

Tak wiem niepotrzebnie to piszę :). Pewnie gdyby nie to, że ciągle wyłażą jakieś dziwne akcje (tu ktoś coś napisze, ktoś inny plotkuje za plecami i ostrzega) nie napisałbym już niczego. Ale zwyczajnie zaczyna mnie brzydzić hipokryzja i zakłamanie. Nie jestem święty i nigdy się za takiego nie uważałem, mam na sumieniu nieco mrocznych spraw których się wstydzę niektóre z nich udało mi się naprawić inne ciążą dalej, ale chyba właśnie dlatego tak mnie doprowadza czasem do szału, totalnie bezrefleksyjne przekonanie niektórych o własnej wyższości – zwłaszcza jeśli są tylko małymi marnymi krzykaczami, czy wiedźmami o moralności pijanej prostytutki.

Pozytywy tej całej sytuacji? Udało mi się zamknąć mój pikselowy świat na takich ludzi. Robię to co kocham z tymi których kocham. Wokół pojawia się wielu przemiłych ludzi z którymi można konie kraść. W końcu realizuje się sen o tym, że można ze sobą nie rywalizować ale współpracować bo współistnienie Cytrynowej Krainy ze Smelly Cat, czy nasza współpraca z Bigosem to chyba wzorcowa sytuacja, że jednak można i osobno a jednak razem.

A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że wszystko w końcu jest na swoim miejscu. Bez ansów, fochów, oskarżeń, jazd. Bez napinania się szukania spisków, kłótni ze wszystkimi wokół. Ot po prostu wszystko czego chciałem wreszcie się spełniło w Smelly Cat. Wystarczyło otworzyć szerzej oczy.
Przed nami niesamowity muzyczny tydzień i spore wyzwanie – w czwartek od 20.00 preludium: Spotkanie przy herbacie z Cytryną w Cytrynowej Krainie, a już od soboty wydarzenie, które zapewne odbije się szerokim echem nie tylko w polskim Sl, ponieważ rozpoczęliśmy dość szeroką akcję promocyjną i zapraszamy ludzi z całego świata: Diavolo Festival i 8 koncertów najlepszych Slowych muzyków w ciągu 4 dni. TO będą niezapomniane dni :)

P.S.: Oczywiście w tym co napisałem powyżej wszelkie podobieństwa do realnych czy Slowych sytuacji i osób są totalnie niezamierzone ;) i moim celem nie było obrażenie kogokolwiek. Jeśli jednak odnalazłeś lub odnalazłaś się w tym co napisałem zrozum, że nie jesteś osobą, którą chcę w jakikolwiek sposób widzieć i tolerować w moim pikselowym świecie i zwyczajnie trzymaj się od niego z daleka, tak jak ja nie dotykam Twojego marnego świata. Bądź sobie dalej superzajebiście idealny w swoim perfekcyjnym nieco samotnym świecie – byle dalej ode mnie. Amen.